ARCHONCI

Czym są Archonci?

Termin ten wymieniany jest wielokrotnie w tekstach z Nag Hammadi. Według Johna Lasha, Archontowie są z gatunkiem “drapieżnych nieorganicznych istot”. Gnostycy wiedzieli o nich wszystko i pisali o tym. Nic dziwnego, że próbowano całkowicie zniszczyć wszystkie pisma gnostyckie.
Oto kilka informacji znalezionych na ich temat:

Archonci są obcymi siłami, które działają podprogowo na ludzki umysł i dewiują naszą inteligencję z dala od jej właściwych i zdrowych aplikacji. Archonci są psycho-duchowymi pasożytami. Są nieorganiczonymi podmiotami dwóch typów, embrionalnego i gadziego, mogą w pewnych momętach penetrować ziemską atmosferę i terroryzować ludzi. Zagrożenie, jakie stanowi inwazja na nasz umysł i jego programowanie jest znacznie większe niż jakiekolwiek fizyczne ryzyko mogące stworzyć np. nieprawidłowe naruszenie biosfery. Ich najbardziej udaną techniką jest użycie religijnej ideologii do insynuowania nam, ich sposobu myślenia i, w efekcie, substytutu nastawienia ich do nas. Według gnostyków, Judeo-Chrześcijański salwacjonizm jest podstawowym chwytem Archontów, i obcym implantem.

Jedną z pierwszych dyskusji metafizycznych o Archonach odbyła się w doskonałej książce: “Stellar Man(Gwiezdny człowiek)” Johna Bainesa. John Baines jest okultysta i wysokim członkiem hermetycznego Zakonu. Odważył się ujawnić wiele tajemnic. Według niego, archoni mają 0% emocji i chłodno (cynicznie) gromadzą energię ludzkości, a następnie używają jej do jakiegoś sekretnego nieziemskiego celu. Są tak pewni siebie, że nie mają nic przeciwko ujawnianiu ich tajemnicy ponieważ zaledwie kilku ludziom w każdym pokoleniu udaje się przed nimi uciec. Nie jest to dla nich żadne ryzyko. Aby im uciec, musimy pozbyć się emocjonalnego reagowania na jakiekolwiek namowy, wyśmiewanie i negatywne zdarzenia. Pomaga to gromadzić “Złoty Rosół ” (Świetlista Energia? Kundalini?) w naszej szyszynce i pomaga nam połączyć świadomość do naszej czakry korony, a następnie połączyć się z naszym Wyższym Umysłem/Wyższym Ja/poziomem nadduszy, który jest bezpieczny od archontów.

Operatorzy umysłu 2013 PL HD

 

Pochodzenie Archonów – Wywiad z Jay Weidnerem 

Rense: Wiele osób słyszało termin „Archon”, ale zapewne miałoby problem ze zdefiniowaniem go. Co to jest Archon?

Weidner: Na początek chciałbym zwrócić uwagę na dwa artykuły na swojej stronie: The Global Coup d’Etat (Globalny zamach stanu) i o jednym z właścicieli tego świata. Królowa Anglii jest właścicielem 1/6 z nie-oceanicznej powierzchni świata, pamiętajmy o tym zanim przejdziemy do tematu Archonów. O Archontach wspominano w tekstach po pożarze biblioteki Alexandryjskiej, były to wzmianki o tajemniczych istotach zwanych Archonami. Ale mocami wydanymi w 1300 roku wyczyszczono zapisy i tym samym Archoni znikneli z naszej historii. W 1947 roku, znaleziono teksty w glinianych dzbanach w Nag Hammadi w Egipcie i w tych tekstach była historia tego jak ludzie 2000 lat temu, spostrzegali wtedy świat.

Powodem, dla którego teksty z Nag Hammadi sięgające 2100 lat wstecz (100 pne) są tak ważne jest to, że nikt nie był w stanie umieścić w nich zniekształceń (teksty nie zostały zmienione, zaniszczone lub pominięte) takich jak w Biblii, nikt nie był w stanie zakłócić lub zniszczyć ich prawdziwego przeznaczenia (zachowania informacji i wiedzy mas). Na szczęście przetrwały, zostały pomyślnie przetłumaczone i kiedy wiele osób je przeczytało, znaleźli w klarownej i zdefiniowanej dyskusji to czym ci Archoni są. Teksty były schowane w głębokiej jaskini w Egipcie, w celu ochrony najważniejszych informacji, które posiadały.

Rense: Istnieje 13 kodeksów zawierających ponad 50 tekstów, w których jest dość znaczna ilości treści.

Weidner: To są bardzo niezwykłe dokumenty opisujące zupełnie inny świat (jaki znamy). Ludzie nie zdają sobie sprawy, że 2000 lat temu, istniała na tej planecie religia o nazwie gnostycyzm, która była największą religią na ziemi w tamtych czasach, rywalizowała z hinduizmem. Możesz iść na studia uniwersyteckie o kierunku historia religii i nie znaleźć nawet wzmianki o gnostycyzmie. W Nag Hammadi teksty przedstawiają opisy tego, w co wierzyli Gnostycy. Gnostycyzm jest słowem greckim oznaczającym wiedzę – gnozę. Wierzyli oni, że wyzwolenie można osiągnąć jedynie poprzez wiedzę, konsumpcję i ocenę rzeczywistości poprzez wiedzę. Biblioteka w Aleksandrii była prowadzona przez gnostyków i byli oni pierwszymi ludźmi, którzy gromadzili zwoje i księgi zbierając te informacje. Ich kultura rozprzestrzeniła się po całej Europie i na Bliskim Wschodzie. To było na długo przed pojawieniem zachodnich religii poza oczywiście judaizmem, który głównie koncentrował się w Izraelu. Gnostycy głosili, że około 3600 pne nastąpiła inwazja, a około 1600 lat przed Nag Hammadi ukryto teksty, pisali, że ta inwazja była jak wirus, i rzeczywiście było im ciężko aby ją opisać. Istoty, które dokonały inwazji nazywano Archonami. Ci Archontowie mieli możliwość powielania (duplikowania) rzeczywistość, oszukując nas. Byli o nas zazdrośni, bo mamy pewnego rodzaju esencję, duszę, której oni nie posiadają, teksty z Nag Hammadi opisują tych Archonów. Jedni wyglądali jak gady a inni jak nieuformowanym dziecięcy płód. Są częściowo żywe i częściowo nieożywione i mają ciemnoszarą skórę, nieruchome oczy. Archonci są duplikatorami rzeczywistości tak, że kiedy przyjmujemy to od nich, dochodzimy do przekonania, że stan powielonej fałszywej rzeczywistości jest realny – wtedy stają się zwycięzcami.

Rense: W jaki sposób duplikują rzeczywistość? Czy za pomocą świadomości?

Weidner: Tak, zgodnie z tekstami, mogą przedostać się do ludzi i manipulować nimi, robiąc bardzo niespodziewane, i dziwne rzeczy. Ale również są faktycznie odpowiedzialni za pogorszenie kultury, nie starożytnej Grecji i Chin, ale taniej fasadowej kultury. Obecność Archonów rozprzestrzeniła się na całą Ziemię a w 20 wieku nastąpiła eskalacja, widać, że są odpowiedzialni za rozrost i brzydotę mas, która widać wszędzie.

Telewizja jest przykładem naśladowania Archontów. Ludzie z telewizji są naśladowani, ale naśladownictwo ulega zmianie i jest prawie zawsze obsceniczne i profanum ponieważ Archonci nie tylko nie rozumieją sakrum, ale oni go nienawidzą. Są zazdrośni o świat przyrody i związek człowieka z tym światem. Również o relacje seksualne: w kochających parach powodując gniew, kochają przemoc i podnieca ich gniew, wojny i śmierć. Kreują wojny w celu konsumowania energii umierających.

Rense: Archonci wydają się dokonywać obecnie dużych przesunięć. Bibliotekę Nag Hammadi możesz znaleźć w internecie, będącą żywym zapisem wielkiego ruchu Gnostyckiego. Gnostycy i Templariusze wydaje się, że mieli to wszystko co wymazano z historii. Jak, w tekstach opisano ich przybycie? Czy istnieją odniesienia do ich tranzytowego trybu, podróży?

Weidner: Podobno żyją lub czają się na zewnątrz wewnętrznych planet w pobliżu Saturna, tj. w naszym Układzie Słonecznym. Gnostycy uważali, że Jahwe był obcym demonem z innej planety, i że był fałszywym bogiem – Archońską maskaradą – duplikowania rzeczywistości. Wierzyli w Boga, wierzyli w to, co nazywali jedynym prawdziwym Bogiem i tak zawsze to definiowali. Co ciekawe, Jezus definiował swoją wiarę w jedynego prawdziwego Boga. Wierzę, że wiele z opowieści o Jezusie jest aktualnie gnostyckimi mitami o ewentualnym buncie przeciwko archonom, którzy zstąpili na dół i bardzo surowo ukarali rebeliantów.

Więc Archonci zostali zwolnieni jakoś z więzienia – i to jest prawdopodobnie to, co  zawiera Księga Henocha – gdzie stwierdził, że zabrał się za demony i zamknął je w skrzynce(pudełku) lecz one powrócą na koniec czasów. Jezus był bardzo zainteresowany ideą, takich wydarzeń końca czasów. Tak więc widząc tą iluzję bedziemy potrafili również dostrzc, w Sitchinowskich tłumaczeniach tekstów klinowych tablic, że Annunaki prawdopodobnie są również archontami. Tak więc możemy dowiedzieć się więcej o Archonach czytając o Annunaki, którzy przybyli tu i zmienili nas genetycznie (nasze DNA), tak aby móc uczynić nas niewolnikami. Więc możemy wypracować sobie obraz tego, czym są te siły. Zostały one jakoś skutecznie stłumione a następnie zaczęły pojawiać się ponowne, mają one zamkniętą drogę do nieśmiertelności w naszym rozumieniu i dlatego ich plan jest tak precyzyjny, jednak potrzebowali czasu na zdobycie władzy, ponieważ ludzie na Ziemi byli głównie Gnostykami, którzy byli odporni na ich działanie, i nie wierzyli w narzucaną im „Religię”, w której musieli się bać gniewu, boga wojny nazywanego Jahwe. Ale w końcu, siły Jahwe podbiły ostatnich z nich, teraz są praktycznie pod kontrolą systemu i szykują się do finału, radosnej (sarkastycznie) orgii desperacji i horroru (narzuconego ludziom), który jest tym co lubią. Tak więc, zgodnie z Timem Rifatem i jego przerażającym opisem tego, co ma się wydarzyć. Jest to bardzo właściwy i dokładny opis tego co chcą zrobić.

Kiedy poprzedniego roku robiłem pokaz dla History Channel, kręciłem go tak, aby się nie zakończył ludzkim strachem. Zrobiłem go tak, aby nie było zastraszących nagrań, a oni za moimi plecami przemycili sporo takich scen, bez mojej wiedzy, w wyniku czego zobaczyliśmy dwie godziny terroru i strachu. Stał za tym szef dużej sieci. Myślę, że Archonci zaangażowani są w jakąś dziwaczną pornografię wypaczającą nas, ciesząc się każdą ostatnią sekundą a my pozwalamy im na to i nie wiem czy istnieje jakaś ucieczka od tego, bo teraz dla nich stało się niemal pożądane bycie gwałtownym, wypaczonym i chorym.

Rense: Zapytaj jakąkolwiek młodą osobę, jakie jest jej życie a usłyszysz wiele tego co opisuje Jay Weidner. Najnowsze dane, przeciętny 14-latek ogląda średnio 90 minut twardej pornografii na tydzień. W aktualnych warunkach można to przypisać działalność Archonom: Syjonistom, megalomanom, ale te zło, o którym mówimy napewno jest już długi, długi czas.

Weidner: Jest to wysoce zorganizowane i poza ludźmi, i jednym z powodów, dla, którego zagłębiłem się w ten temat, było to, że mogłem zobaczyć które organizacje były właśnie zbyt skuteczne i zbyt trans-pokoleniowe (były ziemskie) i wtedy znalazłem książkę Johna Lamba Lasha, którą gorąco polecam, o nazwie “Not in His Image” o Nag Hammadi i Archontach. Musimy zdać sobie sprawę, że możemy śmiało powiedzieć, które idee są najprawdziwsze, i jak bardzo są one represjonowane. Są tu tłumione idee, język lub indywidualności (lub sposób bycia) wiesz, dostęp do prawdy lub osoba ukazująca tą prawdę. Gnostycy zostali całkowicie wymazani. Jedyna grupa ludzi, która narażając się była atakowana przez tych duplikatorów, Archontów – została wymazana z historii. Zostali całkowicie wymazani. Nazwali ich poganami i innymi nazwami, ale oni nazywali siebie Gnostykami, czyli posiadaczami wielkiej wiedzy. Wiedzieli, że w centrum galaktyki były miliony gwiazd, wiedzieli, jak daleko leży słońce od ziemi. Byli niesamowicie rozwiniętymi ludźmi i nieuznawali religii tego jedynego boga wojny, która rozprzestrzeniła się po całym świecie w pożarach nienawiści, gdzie wszystkie religie Jehowo-podobne miały zamiar się wymordować – będąc zawsze punktem zapalnym.

Naprawdę nienawidzę tego mówić, ale wszyscy zostaliśmy oszukani. Cała idea, w której przyjdzie jakiś mesjasz, aby nas zbawić to sztuczka Archońska abyśmy myśleli, że nie musimy nic robić w obecnej sytuacji, bez odpowiedzialności. Być może jakieś nadprzyrodzone siły przyjdą ale myślę, że trzeba patrzeć na to, jak do tego ucisku doszło i dlaczego zostało to wymazane z historii. Kiedy zaczniesz patrzeć wstecz, zdasz sobie sprawę z wczesnego chrześcijaństwa, od czasów Jezusa do czasów Konstantyna w 310 roku n.e., Gnostycy głosili, że nie wielbią Jehowy(Jahwe); czcili oni jedynego prawdziwego Boga. Można argumentować, że pierwsi chrześcijanie byli rzeczywiście gnostyckimi wyznawcami Jezusa zamiast tego, co my dzisiaj nazywamy Chrześcijaństwem. Cały Nowy Testament został napisany przez Konstantyna całkowicie od nowa i wszystkie informacje na temat Archontów zostały z niego usunięte a idee Jehowy będącego okrutnym bogiem zostały pomniejszone. To są fakty. Teksty z Nag Hammadi są starsze niż Nowy Testament o 400 lat. Nowy Testament, który mamy dzisiaj nie powstał aż do około 350 roku. Kiedy powrócić do Nag Hammadi, nie znajdziesz tam czynnika grzechu; mowa jest o tym o czy w tamtych czasach naprawdę myślano.

Rense: Jest jeszcze kwestia kogoś, kto tu przybył aby nas zbawić, właściwie sekundowe przyjście Chrystusa, mistrza duchowego lub ET, może być najbardziej przykrą linia ze wszystkich. Jest to najbardziej szkodliwe ze wszystkiego, ponieważ zwalnia ludzi od odpowiedzialności.

Weidner: Zgadzam się. To sprawca/nadużytych relacji. Co te religie nie robiły aby nas pokonać bijąc kijem z  gwoździami, a jednocześnie mówiąc, że nas kochają i robią to dlatego dobra, bo nas kochają. To sztuczka, odwróconej rzeczywistości, którą Archonci opanowali idealnie (zawsze). Zawsze staraja się nas przekonać, że wojna jest pokojem, a miłość nienawiścią. Wszystko jest zawsze odwrotnie i ostatecznie w tym przekonaniu powielane. Gdy uważnie spojrzymy, jesteśmy w stanie dojrzeć, że wszystko jest odwrócone głową-dogóry-nogami zwodniczym trickiem gdzie wszystko jest odwrotnie. Nie wiem jak się wydostaniemy z tego, ludzie są bardzo zalęknieni. Nawet uczeni, którzy wiedzą o Archontach, bardzo boją się mówić o nich publicznie, ponieważ przyciągają Archońską energię nawet gdy tylko o nich wspomną, ale na tak późnym etapie gry, musimy zacząć myśleć o tym poważnie, kto nas oszukuje i dlaczego to robi – i studiować to, co starożytni mieli w tym wszystkim do powiedzenia.

Rense: Coraz wiecej ludzi patrzy na media – oczywiście nie media głównego nurtu – w celu informacji. Więc kim są ci Archontowie teraz? Są to talmudzcy Syjoniści, w dużym stopniu. Są ich częścią, być może nawet rdzeniem. Musimy zacząć szukać w nazwach wartości jakie jakie oni mają i skad jak twierdzą pochodzi ich DNA, a pochodzi z Imperium Czarian. Przyjęli Judaizm i używali go jako kija do bicia, ukrywając się za nim w tym samym czasie, co jest wielką tragedią dla prawdziwych, uczciwych Żydów o dobrym sercu, których są miliony. Tak więc są oni wykorzystywani bardziej okrutnie i bezwzględnie niż jakakolwiek inna grupa. To jest podsumowanie, realnej tezy, dlaczego jest tyle dowodów zła na świecie i tyle nieszczęść w ostatnim stuleciu – ponad 100 milionów istnień ludzkich zostało zabitych i to coś jest karmione psychiczną energią wspomnianych wydarzeń.

Są żądne krwi, mające bardzo mroczne i złe satanistyczne żądze mordu, a my najwyraźniej jesteśmy w rękach tych istot teraz. Zaplanowali to dawno temu i zintensyfikowali w ciągu ostatnich dwustu lat a teraz zamierzają zakończyć. Robią to obecnie jawnie bez ukrywania się. Robią to nachalnie w twarz coraz głupszej i bezradnej amerykańskiej populacji(i całego świata). Czy Gnostycy pozostawili jakąkolwiek strategię w tekstach z Nag Hammadi lub gdziekolwiek indziej lub jakieś pomysły na obronę przed tymi atakami lub usunięcie tego zła?

Weidner: Gnostycy wierzyli, że istnieją zaawansowane istoty, które aktualnie „dbają” o nas oraz, że były zakłady lub prognozy, że tworzenie zaawansowanych istot, tj. ludzi, to jeden dzień zatrzymania niskich sztuczek archontów i przebudzenie się, pod warunkiem, że tak było. Jedno jest pewne, że Archonci nienawidzą bardziej niż czegokolwiek miłość i odwagi. Nie potrafią oni odważnie i czysto stanąć do, debaty artykułowanej, ponieważ ich własne realia budowane są w całości na fałszu. Wszystko jest fałszem, tak więc możemy zacząć od dekonstrukcji historii przez dostrzeganie tych kłamstw. Obserwując poza pudełko, poza normy, można zobaczyć sztuczki Archontów. Wszystko co robią, jest fałszywe, nie jest realne i nie ma historii, jest niewiarygodne. To jest zawsze pasożytnicze życie na innych. Każdy, kto przśledził historię tego szalonego boga Jahwe, znajdzie w niej z całą pewnością śmierć. Jeżeli uważasz, że to nagroda dla ciebie za służenie Archonom, zapewniam cię, że tak nie jest. Jak oni nienawidzą odważnego postawienia się im. Będą starali się cię zniszczyć, zrobią wszystko aby spróbować sprowadzić cię w dół, ale nic nie zrobią, drżą bardziej ze strachu niż ktoś, kto się im postawił, zawsze przesadnie radykalni, ponieważ są tchórzami i przeraża ich to.

Archoni nie wierzą w życie pozagrobowe i nie mogą tam przebywać, myślę, że jest to miejsce dla ludzi, ponieważ ludzie posiadają boski pierwiastek. Gnostycy mówią, że zostaliśmy obdarzeni inteligencją i rozumem i to sprawia, że Archonci są tak wściekli i zazdrośni o nas, bo posiadamy wrodzoną, twórczą inteligencję, która może rozwiązać niemal każdy problem.

Rozwiązaniem problemu z Archontami może równie dobrze być test. Czy końcowy test ludzkości może zdefiniować  problem Archontów i go rozwiązać? Rzeczą, która rozwiąże dylemat Archontów bardziej niż cokolwiek jest bezwarunkowa miłość do wszystkich. To właśnie kieruje ich umysłem. Nie mogą znieść miłości do rodziny czy miłości między mężczyzną a kobietą i dlatego robią wszystko, aby zniszczyć tą czystość. Jeśli spojrzeć na drogę nowoczesności, to widać jedną próbę za drugą usunięcia wszelkiego poczucia czystości, nawet u dzieci. To jest naprawdę trudne dla nas, ponieważ dzieci w wieku 6 lub 7 lat oglądając telewizję widzą rzeczy, których prawdopodobnie żaden człowiek nie powinien oglądać. To samo jest z filmami grozy, wszystkie są Archońskimi sztuczkami aby znieczulić ludzi, tworząc nawet wyższe poziomy przemocy, aby osiągnąć punkt niezbędny dla nich, aby się nasycić. Robią to czerpiąc z nas energię, ponieważ nie posiadają swoichwewnętrznych zasobów.

Rense: Cała idea Archońskich kontrolowanych mediów opiera się na znieczulaniu mas i przeprogramowywaniu ich w największą bazę popędów i instynktów.

Weidner: Nie oglądam telewizji, ale byłem na konferencji niedawno i w pokoju hotelowym włączyłem telewizor, byłem bombardowany ilością zabitych ludzi, wszystkimi odmianami seksu.

Rense: Nie mam telewizora w moim domu, pozbyłem się go ponad 21 lat temu.

Weidner: Obrazki w telewizji to najszybszy sposób do twojego umyśłu.

Rense: Najsmutniejsze jest to, że to wszystko jest samoregulujące. Rozumieją perfekcyjnie jak działają masy i presja gupy. Rozumieją, pęd młodych ludzi do definiowania celu ich akceptacji przez grupę i wiedzą, że nikt nie chce być zagrożony wydaleniem z grupy. Mam taką historię z zeszłego tygodnia: Brytyjscy studenci środkowych roczników, bardzo światłe i utalentowane dzieciaki, są na dobrej drodze aby stoczyć się głupio w dół, po to aby móc mieć przyjaciół.

Weidner: Zdarzyło mi się to w szkole. Musiałem udawać głupiego tak aby moi rówieśnicy chcieli rozmawiać ze mną i nie byli przeciwko mnie.

Rense: Inteligencja jest postrzegana jako arogancja i zarozumiałość przez tych, którzy jej nie mają lub jej nie chcą.

Weidner: Są przeciwko gnozie, są przeciwko wiedzy. Definiowanym mitem zachodniej mitologii jest to, że Jehowa powiedział Adamowi i Ewie, że nie mogą jeść z drzewa poznania a gdyby chcieli z niego zjedli, to na pewno umrą. Jednak oboje zjedli i nie umarli, wiec nie była mówiona im nawet prawda.

To zasadniczy rdzeń mitu, który sygnalizuje, że od samego początku jesteśmy głupi a przy próbie ruszenia do góry, będziemy ukarani. Ten centralny mit jest powodem, dla którego zostaliśmy złowieni w świat koszmaru nadużytych relacji gdzie bijąc nas, mówili nam, jak bardzo nas kochają mówiąc, nie martwcie się, przyjdzie jakiś zbawiciel i was uratuje. Nie musicie nic robić, tylko leżeć, a on przybędzie w obcym statku kosmicznym lub z chmur a może Obama.

Rense: Na wielu fotografiach Obamy i Busha, widać jakby aureolę nad ich głowami. Spójrz na wideo Obamy i jego głęboko wciętego łuku, w tym samym czasie trzyma prawą rękę za królem Abdullahem z Arabii Saudyjskiej, czemu zaprzeczał, na tej sesji zdjęciowej, można go było zobaczyć uśmiechającego się od ucha do ucha. Jest taki nieprawdziwy.

Weidner: Tak, i to jest bardzo podobne do natury Archontów, szybko pozbywają się jednej i po prostu produkują inną twarz. Islam nie jest tym, co chcielibyśmy mieć na tym świecie. Jest to kolejna forma oszustwa Archontów. Nie twierdzę, że nie powinniśmy wierzyć w świat duchowy, ale mówię, że musimy być o wiele bardziej wymagający od tego, do czego nas zmuszono.

Rense: Widzę teraz budzące się najbardziej prymitywne zachowania, które rosną z każdą sekundą a trzeci świat pinie się tą metaforyczną drabiną.

Weidner: Jeśli ktoś myśli, że nie jesteśmy kierowani przez obce siły z tym prezydentem i naszym aktualnym stanem osłabienia, mają problem.

Rense: Zmierzamy w kierunku pożaru, mówię ci, nie mam wątpliwości. Kiedy i jak, jeszcze nie wiem, ale proszę się przygotować. Mówimy o żywności, ochronie, zdrowym rozsądku, wytwarzaniu samemu jedzenia. W dobie archontów bardzo trudno aby ktokolwiek żył zdrowo, ponieważ nonstop pompowana jest toksyczność do naszych ciał, poprzez oddychanie, wodę pitną ale także poprzez energetyczne zniewolenie mas dzięki promieniowania telefonii komórkowej, wszelkiego rodzaju fal Elf i pola elektromagnetycznego, wież Gwen, projektu HAARP (w tym mobilnych HAARP, które można ustawić w dowolnym miejscu), więc istnieje ogromna ilość tych technologii. Wszystkie telefony, media mogą być przenoszone dzięki energii elektrycznej do naszych domów, wszystko można przenieść poprzez sieć elektryczną, jak wiemy. Problemem jest, tylko wiedza.

 

 

 Gnostycy, Annunaki, Archonci i Gadzia Agenda

John Lash

W edycji kolekcjonerskiej pt. „Tajemnice Kodu Leonarda da Vinci”, wydanej przez US News i World Report, jest krótki wywiad z Jamesem Robinsonem, generalnym wydawcą Biblioteki Nag Hammadi.

Odpowiedź Danowi Brownowi w odniesieniu do tekstów z Nag Hammadi, Robinson zaznacza: Te księgi to kodeksy. Jest to najstarszy przykład ksiąg oprawionych w skórę.

O dziwo, bez względu na znaczenie ich treści (które ledwo zaczęliśmy pojmować), Kodeksy Nag Hammadi są rzadkimi oryginalnymi artefaktami, najwcześniejszym zachowanym przykłady oprawionych ksiąg.

Z uważnej lektury tych tajemniczych materiałów wynika, że Gnostycy byli głęboko zaniepokojeni obcą ingerencją w ludzkie sprawy. Podmioty te nazywane Archontami, wydają się być identycznymi z obcymi we współczesnej ufologii. Zarówno Szarzy jak i rodzaje gadów są wyraźnie opisywani w tych kodeksach. Szacując, jedna piąta materiału z Biblioteki Nag Hammadi to problemy z Archontami, ich pochodzeniem, metodami i motywami.

„Sophia Mythos” gnostycka historia stworzenia, wyjaśnia, że Archonci powstali na skutek anomalii kosmicznego porządku. Przybyli oni do systemu świata w którym zamieszkujemy przez pomyłkę. (Ewangelia Filipa)

Ta zaskakująca linia nawiązuje do gnostyckiej teorii, że układ słoneczny został stworzony przez wpływ bogini Sofii z martwej materii atomowej, a Ziemia powstała z boskiej Sofii, żywej, samoświadomej mocy.

Dziwny jak się wydaje ten pogląd jest całkowicie zgodny ze współczesną astronomią. Wiemy, że układ słoneczny w ogóle jest zdominowany przez chemię nieorganiczną i nie umożliwia życia, jak to ma miejsce w biosferze, gdzie chemia organiczna jest normą. Gnostycy twierdzą, że tak jest, ponieważ Ziemia jest ucieleśnieniem Sofii, a Układ Słoneczny jest produktem i siedliskiem Archontów. Obserwacja tej różnicy między nieorganicznym i organicznym aspektem naszego układu słonecznego doprowadziły Jamesa Lovelocka do sformułowania Hipotezy Gai.

Tak więc najwcześniejsze ocalałe księgi zawierają opisy Obcych intruzów, ale co z tymi najwcześniejszymi znanymi pismami? Archeolodzy mówią nam, że pismo klinowe zostało wynalezione w Mezopotamii około 3200 lat pne.

Zapisy klinowe dają nam najbardziej bogaty repertuar opowieści o ludzkiej prehistorii. Klinowe teksty, takie jak Atrahasis, Enuma Elisz i Enki i Porządek Świata, przedstawiają losy nie-ludzkiej rasy o nazwie Annunaki, którzy przybyli z nieba na ziemię, jak tłumaczy ten termin Zecharia Sitchin.

Sitchin znany jest z dużej ilości książek o Annunaki, z którymi utożsamia się z biblijnych Nefhilim, Strażników Księgi Henocha. Są to obcy, którzy przybyli do córek człowieczych, jak podaje Księga Rodzaju.

Historia o Annunaki opisuje jak obca rasa interweniowała głęboko w ludzką ewolucję. Sitchin i inni akceptują ten wątek jakby był rzeczywistym zapisem wydarzeń z prehistorii.

Tablice klinowe opisują jak dwoje przywódców Annunaki, Enki i jego w połowie siostra Ninhursag produkowali hybrydy, rasę niewolników z ziemskich małpoludów.

Stąd obcy program krzyżowania ma kluczowe znaczenie dla narracji Annunaki. Jest to niezaprzeczalny fakt, że ta historia jest spisana z najstarszych zachowanych zapisów, ale czy sama historia w nich isniejąca(tablicach) jest faktem?

Oba najstarsze pisma i najwcześniejsze księgi opowiadają nam tę samą historię. Czy to nie zdumiewające? O ile wiem, to niewiele lub żadnej uwagi nie przywiązywano do tego dziwnego zbiegu okoliczności.

Istnieje jednak ogromna różnica w sposobie traktowania historii z tych dwóch źródeł. Zapisy klinowe opowiadają o scenariuszu interwencji jakby to był fakt (pre) historyczny, zbiór zdarzeń, które naprawdę się wydarzyły.

W pismach Nag Hammadi, historia Annunaki (Archontów) sprowadza się do kosmologicznego punktu widzenia, a  następnie jest analizowana. Innymi słowy, Gnostycy mieli widzenie kosmicznego pochodzenia Annunaki, a także mieli krytyczne podejścia do tej interwencji.

Zapisy klinowe to tylko historia, bez krytycznego komentarza. Opis krzyżowania przez obcych występuje w obu przypadkach, ale pisma Nag Hammadi mówią nam, że próby się nie powiodły: Archonci przybyli do Adama. Kiedy
zobaczyli Ewę rozmawili z nią i mówili do siebie, cóż za stworzeniem jest ta świetlista kobieta? Pójdźmy niech się nam położy abyśmy ją posiedli i oddali nasze ziarno w jej łono, tak aby się stała nieczysta i utraciła dostęp do wewnętrznego światła. Wtedy ci, których nosić będzie pod naszą władzą zostaną. Ale Ewa, jako wolna energia(moc), śmiała się z ich decyzji. Umieściła mgłę w ich oczach (i uciekła). (Origin of the World, 116(O Początku Świata)).

Jest to jeden z kilku fragmentów, które pokazują jak Ewa przechytrza Archontów. Przedstawia mitologiczne wydarzenia i komentarze na temat wyniku tych wydarzeń.

W Gnostyckiej wizji, Archonci/Annunaki robili próby krzyżowania się z ludzkością, ale nieudane. Inne teksty opisują, jak Ewa pozostawia fantom obrazu, który niszczy Archontów, nie są w stanie mieć aktualnego dostępu do jej ciała, czyli ludzkiej struktury genetycznej.

Reptyliańska Agenda jest nowoczesną interpretacją i rozbudową klinowych sumeryjskich opowieści, ale ignoruje Gnostycką wersję tej historii, oraz jej krytyczne komentarze. Słabymi punktami Sitchina jest jego niezdolność do przedstawienia przekonującej prawdy o pochodzeniu i motywach Annunaki, i brak (lub odmowa) opisu ich wyglądu.

Większość teoretyków ET przyjmuje, że Annunaki są gadami: na przykład, R.A. Boulay w „Flying Serpents and Dragons (Latające węże i smoki)” (doskonała książka, w drodze, do głębszego zbadania tematu niż Sitchin).

Cały Gadzia Agenda zależy od tego jak postrzegamy klinowe sprawozdania, najstarszych wersji ze spiskiem obcych intruzów w tle.

Kto napisał klinowe historie? Odpowiedzią jest, uczeni w piśmie w służbie Sumeryjskich teokratów. Ta odpowiedź nie jest kompletna, ponieważ skrybowie pisali różne rzeczy, nie wywodzące się z tego samego okresu.

Kto wówczas zapoczątkował klinowe interwencyjne historie podjęte przez skrybów? Moją propozycją jest, że
byli to wróżbici i doradcy w służbie teokratów.

Jeśli przyjmniemy, krytyczny dystans do Gnostyków, możemy wtedy zrozumieć, jakie psychiczne doradztwo teokratyczne przyniosłaby historia, aby dopasować potrzeby do swoich panów: w szczególności, trzebaby zacząć postrzegać siebie jako potomków bogów a jednocześnie, jako niewolników (choć tych uprzywilejowanych) wyższej rasy, którzy twierdziliby, że ich stworzono. Ten komunikat jest schizofreniczny, i jako taki całkowicie spójny z przekazami materiałów i mentalności, które je wytworzyły.

Jeśli klinowe historie są wytworem psychicznych channelingów z czasów starożytnych, Gadziej Agendy i nowoczesnych opracowań tych historii, muszą być całkowicie zrewidowane w świetle gnostyckiej teorii Archontów.

Pierwszym krokiem w konfrontacji z gadzim zagrożeniem, jakiekolwiek ono by było, jest wyprostowanie historii.

John Lash 2005

Karmapolis Wywiad z Johnem Lashem

Niedawno nasi zdolni koledzy, Malou i Gerry Zeitlin z openseti.org skontakowali nas z Karmapolis.be, witryny, która bada nieprawidłowości, teorie konspiracyjne i przekonania dotyczące alternatywnych rzeczywistości. Alain Gossens, która prowadzi ze swoim partnerem Bruno Michelet witrynę, mieszka w Brukseli, i tam właśnie udało nam się spotkać i porozmawiać o wzajemnych interesach. Wynikiem był trzy-częściowy artykuł Alaina o obcych drapieżnikach (predatorach), i przeze mnie, o Gnostyckiej paraleli do Castanedy, opublikowane równocześnie w języku Angielskim i Francuskim.

KNH – Kodeksy Nag Hammadi
ZzMM – Zwoje znad Morza Martwego

Karmapolis: Omawialiśmy ideę, istniejących pasożytów i panujących nad naszymi umysłami. Jak możemy zademonstrować naszym czytelnikom, że pasożyt ten istnieje i że idea psychicznej infekcji nie jest urojeniem?

JLL: Infekcję psychicznego pasożyta można wykryć przez objawy. Malaria, na przykład, wywołuje gwałtowne objawy spowodowane przez obce ciała, które atakują organizm. Należy trzeźwo myśleć o tych pasożytach, musimy wziąć pod uwagę, że pewne zachowania i pewne formy myślenia, a zwłaszcza religijne i ideologie, mogą być symptomem infekcji lub obcej inwazji na ludzki umysł.

Karmapolis: Jaka jest natura i pochodzenie tego pasożyta? Czy to międzywymiarowa inteligencja? Czy możliwe, że ma organiczną formę?

JLL: Według Gnostyków, pasożyty lub Archonci, jak je nazwali, pochodzą z najwcześniejszego etapu formowania się układu słonecznego, zanim przyłączono Ziemię jako planetarny organizm. Ich siedliskiem jest układ słoneczny, z wyłączeniem Ziemi, Księżyca i Słońca. Są nieorganiczonymi formami z inteligencją elektrycznej natury cyborgów, tak jak mówię.

Karmapolis: Gnostyckie teksty (Kodeksy Nag Hammadi, KNH) opisują Eonów i Archontów. Wyjaśnijmy to naszym
czytelnikom, jakie są różnice między Eonami i Archontami?

JLL: W gnostyckiej kosmologii, Aeoni lub Eoni są bogami, bóstw. Nie są to jednak bogowie-twórcy. Są raczej jak ogromne żywe, świadome, prądy(nurty). Są to siły, które tworzą rdzeń galaktyki, którą zamieszkujemy, Pleroma. Archonci są nietypowymi gatunkami istot nieorganicznych, które powstały poza Pleroma, na obrzeżach ramion galaktyki. Są nazywane Archontami (od greckiego Archai, elementarny, początkowy), ponieważ pojawiły się jako pierwsze, zanim powstała Ziemia. Ich ciała zbudowane są z elementarnej materii (pola kwantowe) w stanie pre-organicznym.

Karmapolis: Czy uważasz, że opisy Castanedy i Archontów Gnostyckich są tym samym?
JLL: Tak, jestem przekonany, że są tym samym.

Karmapolis: Jakie osobiste doświadczenie z twojego życia, spowodowało skupienie twojej uwagi na idei, że pasożyty takie jak Archonci lub jakieś pozaziemskie podmioty, wpływają na nasze postrzeganie wszechświata?

JLL: Poczucie, że coś zniekształca naszą percepcję dochodziło do mnie stopniowo, a nie wywołane jakimś konkretnym wydarzeniem osobistym. Miałem jednak niezwykłe („okultystyczne”) doświadczenie z wieku czterech lat, świadomych snów, w których spotkałem magiczne istoty, które przyszły, aby mi pomóc lub nauczać, jak również inne istoty, które mnie atakowały. Byłem świadomy obu rodzajów interwencji od tego czasu.

Karmapolis: Myślisz, że niektóre istoty pozaziemskie, takie jak Annunaki lub Szarzy są wcieleniami tego pasożyta, albo są bardziej mroczne lub opętane (jak my) przez tego pasożyta, tego inteligentnego drapieżcę?

JLL: Nauki Gnostyckie stwierdzają, że głównymi inteligentnymi drapieżcami stojącymi przed ludzkością są Archonci. Wierzę, że są oni identyczni z Annunaki i współczesnymi Szarymi.

Karmapolis: Gnostycy ostrzegali nas przed tymi drapieżnymi stworzeniami: opisywali Archonów i mówili nam, jaki może być ich wpływ. Czy Archontowie nas stworzyli? Jakie to dziedzictwo nam dali(pozostawili)?

JLL: Gnostycy nauczali, że Archontowie nas nie stworzyli, ale mają oni złudzenia, i myślą, że są naszymi kreatorami. Jednym z ich głównych celów jest przekonanie nas, że nas stworzyli a w efekcie abyśmy myśleli tak jak oni. O ile mi wiadomo, nie ma dziedzictwa otrzymanego od Archonów. Są gorsi od nas ze swoją wolą i inteligencją, choć mają przewagę w technologiach nawigacyjnych podróży międzyplanetarnych, w telepatii oraz technikach imitacyjnych (wirtualna rzeczywistość). Wierzę, że Archoni są identyczni z Obserwatorami Henocha, podmiotami, którym przypisuje się naukę obróbki metali i kosmetycznego zdabienia ludzkości. Jeśli gnostycy mieli rację, to Obcy Archoni próbowali zaciągać kredyt na przekazywanie pewnych umiejętności, ale to twierdzenie moim zdaniem jest fałszywe. Myślę, że sami odkryliśmy te umiejętności, ale zapomnieliśmy o nich, jesteśmy podatni na przyjęcie wyjaśnienia o interwencji obcych.

Karmapolis: Czy wierzysz, że Archoni mogą przyjąć organiczną formę egzystencji? Czy wierzysz, na przykład, że Archoni i Szarzy to to samo?

JLL: W moim rozumieniu, Archonci są nieorganicznymi gatunkami. Być może z krzemu(silikonu?) i rtęć, jak to sugeruje Kerner. Szarzy są cyborgami przypominającymi ludzką postać, lub precyzyjniej, postać wczesnego płodu. Gnostyckie teksty opisują produkcję Archontowego gatunku jako aborcje, stąd postać wczesnego ludzkiego płodu. Archoni posiadają tylko ciało, nie mają duszy. Tak, jestem przekonany, że gnostyccy Archonci są identyczni jak współcześni Szarzy typu embrionalnego. Whitley Streiber zauważył, że Szarzy wykazują wysoki stopień neotonu czyli, że mają formę nie w pełni uformowaną, kiedy się rodzą.

Karmapolis: W interpretacji tekstów Gnostyckich, uczeni zakreślili kluczową rolę odgrywaną przez indywidualność zywaną Jezusem Chrystusem. Ta postać ostrzega nas przed Archontami. Czy to ten sam Jezus znany z Nowego Testamentu? Dlaczego wiadomość od Jezusa zawarta w Nowym Testamencie oraz w Kodeksach Nag Hammadi są tak odmienne? Czy to jest ta sama postać, Chrystus z Gnostyckich pism ma moc, którą posiada rónież kilka innych osób (np. prorocy), i ta moc opisana jest w tekstach KNH, dlaczego całkowicie różni się od tej opisanej w Nowym Testamencie?

JLL: Są to wielkie i kłopotliwe pytania. Część z tych językowych pytań odzwierciedla typowe pomyłki (błędy) – lub dezinformacje, jeśli wolisz – Gnostyckich materiałów. W rzeczywistości nazwa Chrystus w Kodeksie Nag Hammadi nigdzie nie występuje, ani imię Jezus. Raczej jest to powtarzający się kod: Koptyjskie XC lub XRC (przetłumaczone jako CHS lub CHRS) i IC lub HC (tłumaczone IS). Na przykład, w Traktacie Trójdzielnym (117.10) znajdziesz HC w Koptyjskim a tłumacze zmodyfikowali to do H (COY-bojaźliwy,skromny) C, Esous, a następnie przetłumaczono to na imię Jezus. Można tu zobaczyć, jak dalece uczeni wykraczają w swoich manipulacjach kodami, dopasowując je do prekoncepcji. Większość gnostyckich tekstów używa terminów Zbawiciel, Pan i Objawiciel, bez żadnej wzmianki o Jezusie czy Chrystusie w ogóle.

Uczeni  pochodzący z Chrześcijańskiego tła i uważają, że NHC we wczesnych pismach Chrześcijańskich rutynowo dekodowane powinno być XRC jak Chrystus, a czasem jako Chrest, a IC jako Jezus. Jest to jednak nie do końca jasne, lub brak temu solidnych podstaw konwencji. Jestem przekonany, że te kody nie odnoszą się zarówno do Chrystusa, Świętego Pawła i historycznego Jezusa w Nowym Testamencie. Kody te wykorzystywane są właśnie precyzyjnie dlatego, aby uniknąć tych identyfikacji. Termin żywy Jezus, który się znalazł w KNH odnosi się do wewnętrznego przewodnika lub psychicznego podmiotu, a nie historycznej persony. W Gnostyckim żyjącym Jezusie wskazano na duchową siłę, która nie umiera, dlatego to nie może być prawdziwy człowiek. Jezus Chrystus w Nowym Testamencie mówi rzeczy, które nigdy nie zostały wypowiedziane w Gnostyckiej inicjacji. Jego słowa i czyny są niezgodne z oświeconym nauczycielem Tajemnic. Gnostyckie Christos nie jest Chrystusem, Jednorodzonym Synem Bożym, z teologii Jana i Pawła. W Gnostyce Christos to Aeon, boska siła, która nie przyjmuje ludzkiej postaci. Gnostycy zaprzeczali inkarnacji. Ich zdaniem, nie człowiek ma przywilej wcielenia się w Eona, Divinita.

Karmapolis: Czy widzisz tendencje (nawet bardzo małe) w kościele Rzymskokatolickim uznania prawomocności tekstów z Nag Hammadi, w tym istnienia Archonów, lub zaprzeczenie faktu co do treści, trafność i znaczenia materiałów w Nag Hammadi?

JLL: Nie widzę tendencji do poznania prawdziwego niechrześcijańskiego charakteru KNH, a na pewno nie ma tendencji do uznania Archonów. Pamiętaj, że nauki gnostyckie przypisuje sobie religia Rzymskokatolicka (salwacjonistyczny system przekonań) będąc pod dewiacyjnym mentalnym wpływem Archontów. Jeśli władze katolickie uznałyby Gnostyckie wiadomości, musiałyby przyznać, że ich system wierzeń jest pozaziemskim implantem w ludzkim umyśle!

Karmapolis: Ludzie często porównują znaczenie odkrycia tekstów Nag Hammadi ze Zwojami znad Morza Martwego. O ile wiadomo, w Zwojach znad Morza Martwego, możemy znaleźć same tylko ostrzeżenie o Archontach, o tym, że stworzenie wszechświata jest błądem zawartym w KNH? Kto napisał Zwoje znad Morza Martwego a kto Kodeksy Nag Hammadi? Czy oni byli wrogami?

JLL: Wielkie pytanie. To powiązanie, pomiędzy ZzMM(Zwoje znad Morza Martwego) i KNH, ma kluczowe znaczenie. Według mojej wiedzy żaden uczony nie wskazał powiązań między tymi starożytnymi tekstami, ale one istnieją. Pozwolę sobie to rozwinąć.

Zwoje znad Morza Martwego nie ostrzegają nas przed Archontami, ponieważ zostały napisane przez sekty ekstremistów, którzy byli manipulowani przez Archonów. Zaddikim (Sprawiedliwi) z nad Morza Martwego byli silną, apokaliptyczną sektą poświęconą niebiańskim istotom, zwanym Kenoshim, które ukazały się im w lśniących rydwanach. Niektóre teksty w ZzMM (zwłaszcza, 4Q405, w Pieśniach Szabatowych) opisują wygląd i ruch latających UFO w kształcie spodka dokładnie tak, jak są one opisywane we współczesnych obserwacjach. Krótko mówiąc, jestem przekonany, że sekta w Qumran była apokaliptycznym kultem kontaktowców UFO, takim jak samobójczy kult, Bramy Niebios(wspólczeny). Na południe od Qumran było Gnostycki obóz z grupą o nazwie Archontics, którzy wzieli swą nazwę stąd, uważam, że była to ich misja szpiegowania Archontów, którzy kontrolowali Zaddikim. W jednym z gnostyckich tekstów, Apokalipsa Jakuba (25.15), Objawiciel mówi: Jerozolima jest miejscem zamieszkania wielu Archontów. Jestem pewien, że wielu gnostyków ze świątyń Tajemnych (Misteryjnych) na Bliskim Wschodzie było świadomych wtargnięcia(intruzów) Archontów. Wykryli oni obcych i ich efekt, mentalnej lub psychicznej infekcji, która przybrała formę religijnego szaleństwa. Jerozolima została silnie zainfekowana, i tak było też z Qumran.

KNH nie mówią, że Wszechświat jest błędny. Mówi, że system świata, który zamieszkujemy, nasz system  planetarny, jest anomalią z powodu obecności Archontów, którzy mają wpływ na życie na ziemi. Gnostycka kosmologia tłumaczy powstanie Archonów na kosmicznym poziomie, więc myślę, że Gnostycy dobrze rozumieli pochodzenie i zachowanie tych obcych bytów. Sekciarze znad Morza Martwego zostali całkowicie oszukani przez Archontów, których uważali za niebiańskich Aniołów. Uważali, że lider Archonów, Jehowa, był ich twórcą Bogiem. Gnostycy widzieli te przekonania jako religijne szaleństwo z powodu ideologicznego wirusa zaszczepionego przez Archonów. Kilka fragmentów przewijających się w Zwojach znad Morza Martwego, odnosi się bezpośrednio do Gnostyków, którzy są uważani za archo-wrogów Zaddikim. Według mojej wiedzy, nie uczonego, wskazałem, że kult znad Morza Martwego ukierunkował Gnostyków w ten właśnie sposób. Zaddikim chcieli całkowitego zniszczenia Gnostyków. Jeśli moja teoria jest prawdziwa, staje się jasne, dlaczego.

Jeszcze jedna uwaga: Kodeksy Nag Hammadi zostały odkryte w grudniu 1945 roku, ale ich znaczenia jeszcze wtedy nie odkryto, aż do lata 1947 roku, kiedy to znaleziono Zwoje znad Morza Martwego. Czytelnicy skojarzą to oczywiście ze sprawą lata 1947 roku, który był czasem obserwacji przez Kennetha Arnoldsa UFO (latających spodków), i incydentu w Roswell. To niesamowite, że starożytne materiały pisane o kulcie Obcych/UFO, jak również inne materiały, odsłaniające charakter tego kultu, pojawiły się dokładnie w 1947 roku i momęcie incydentu w Roswell. To jest naprawdę kosmiczny zbieg okoliczności.

Karmapolis: Dlaczego Kościół Katolicki tak uparcie i tak niechętnie udostępnia Zwoje znad Morza Martwego? Czy taka sama reakcja była w przypadku materiałów Nag Hammadi?

JLL: Watykan kontrolował międzynarodowy zespół uczonych związanych z Ecole Biblique w Jerozolimie. Uczeni ci, tacy jak de Vaux i Milik, wstrzymali materiały Zwojów znad Morza Martwego, ponieważ pokazują prawdziwe początki chrześcijaństwa w bardzo negatywnym świetle. Teksty te pokazują, że ideologia zbawienia w chrześcijaństwie nie pochodzi od Jezusa, ale wyszła z kultem Zaddikim. To jest paskudny cios dla chrześcijańskiej wiary w wyjątkowość swojej religii.

W materiały Nag Hammadi, był zaangażowany zupełnie inny zespół naukowców. Nie opóźniali ani nie zatajali. Jednakże, należy zauważyć, że zwykle interpretacja KNH jest bardzo korzystna dla chrześcijaństwa, lub wykonana aby wyglądała w ten sposób. W związku z tym KNH są mniej groźne dla wiary chrześcijańskiej niż ZzMM. Jednak z mojej radykalnej interpretacji gnostyckich nauk wynika, że przesłanie Kodeksów Nag Hammadi jest wyraźnie antychrześcijańskie: czyli przeciwko ideologii boskiego odkupienia, oczywiście nie przeciw miłości, życzliwości i dobrym uczynkom. (Na miłość, życzliwość i dobre uczynki nie mają monopolu tylko chrześcijanie, prawda?)

Karmapolis: Antropolodzy tacy, jak Michael Harner lub Carlos Castaneda podali ten sam rodzaj opisu tajemniczego stworzenia(istoty): Harner zobaczył w wizji na Maninkaris, czarnego stwora, mieszankę pomiędzy wielorybem i gadem (pterodaktylem). Istoty te ukrywają się i są uważane przez Indian z Amazonii za źródło wszelkiego życia na ziemi. Castaneda opisuje je jako straszne czarne i ogromne stworzenia rybopodobne, które jedzą świadomość ludzkości. Czy możemy porównać te istoty? Czy myślisz, że mają taką samą naturę?

JLL: Nie, nie uważam tego porównania za słuszne. Wizja Indian Amazońskich pochodzi prawdopodobnie od ich przodków, sięgająca pamięcią początków ludzkiego życia. Gnostyckie nauki w tej sprawie są podobne do tych tubylczych, które twierdzą, że pierwsi ludzie przybyli z nieba. We współczesnej nauce nazywa się to panspermią: wysiew gatunku ludzkiego na Ziemi z pozaziemskiego źródła. W wyobraźni ludów tubylczych, podobnie jak tych, które zainicjował Harner, nasiona życia takie jak robaki, smoki i inne takie formy przybyły w dużych kanu. Jest to sposób na wizualizację panspermii. DNA samo w sobie może być wizualizowane jako zwijający się wąż.

Opis Castanedy odnosi się do zupełnie innego zjawiska, do rodzaju drapieżnika nietoperzo lub smokopodobnego. W całej historii smok był postrzegany jako łagodna postać anielska, nawet jako rodzaj wyższej świadomości, ale rodzaj gada Archona opisany przez gnostyków jest inny. Musimy urzyć trochę wyobraźni i odróżnić archetyp uniwersalnego smoka od specyficznej formy obcego drapieżnika, gadzi Archoni w Kodeksach Nag Hammadi zwani są drakonic(drakonik?).

Karmapolis: Dlaczego porównałeś Gnostycką wiedzę do szamanizmu? Czy Gnostycy zaangażowali się w badania tego zagadnienia oraz innych sposobów postrzegania rzeczywistości? Czy używali substancji halucynogennych jak np.szamani używają ayahuaski, peyotlu (Lophophora williamsii) lub psylocybiny?

JLL: Don Juan mówi, że czary (szamanizm) jest przesunięciem parametrów percepcji. Wierzę, że gnostycy byli mistrzami tych praktyk. Byli dziedzicami długiej tradycji szamanizmu pochodzącego od rdzennej ludności Europy i Azji sięgającej czasów paleolitu. W Gnosis(Gnozie), poprzez ścieżkę zwiększonej percepcji (by użyć terminu Castanedy) widzimy wyrafinowane metody szamanizmu, rodzaj szamanizmu high-tech, jeśli wolisz. Techniki paranormalnych percepcji uczono i przekazywano w Szkołach Misteryjnych zakładanych i kierowanych przez gnostokoi, czyli tych, którzy wiedzą o sprawach boskich lub nadprzyrodzonych.

Zgodnie z tezą Wassona, wykorzystywanie do rytuałów psychoaktywnych roślin było podstawą wszelkich prawdziwych religii na Ziemi. Gordon Wasson i Albert Hofmann, szwajcarski chemik, który odkrył LSD, zaproponował, aby kykeon, święty napój pity w Misteriach Eleuzyjskich, był mieszanką grzyba sporyszu, organiczną bazą LSD. Stąd ta psychodeliczna mikstura. Wiele solidnych badań zrobiono, które poparał tą ideę. Zaproponował również wykorzystanie psychoaktywnych grzybów do Misteriów, na podstawie sprawdzonych badań. Jest już pewne, że starożytne szamańskie kulty, takie jak Misteria używały psychoaktywnych roślin, aby osiągnąć tymczasową śmierć ego zmieniając parametry percepcji. Wierzę, że gnostycy posiadali głębokie umiejętności w zakresie stosowania środków psychoaktywnych roślin, w tym grzybów. Jednakże, nie znalazłem żadnego bezpośredniego dowodu w materiałach Nag Hammadi.

Karmapolis: Niektóre religie i filozofie mówią, że nasz stan materialny wszechświata jest iluzją i pułapką, i że nasza świadomość jest zaplątana w entropiczną sieć oszustwa. Jeśli wierzyć Castanedzie, istota ludzka kierowana jest przez świadomość, która nie jest jego własnym świadomym umysłem, ale umysłem drapieżnika (predatora). Ten pogląd może wydawać się bardzo ciemny i pesymistyczny. Jaka jest droga wyjścia z tej pułapki, tego bałaganu?

JLL: Tak naprawdę nie ma pułapki, ale konfrontacja z Oszustem, obcą obecnością w naszych umysłach. Gnostycy nie nauczali, że świat, ta fizyczna planeta i sfera zmysłów, jest iluzją czy oszustwem. Uczyli, że jest to głęboka i piękna tajemnica, ale jest zablokowane wejście w jej głąb świadomie  przez pewne czynniki w naszych umysłach. Archonci mogą insynuować ich obcą inteligencję w nasz umysł, ale nie mogą kontrolować lub przejąć naszego umysłu siłą. Jeśli jednak pozwolimy im dostać się pod ich władzę(czary, urok), mogą całkowicie wykluczyć nasz umysł. Dzieje się tak dzięki naszej abdykacji(zrzeczeniu się) naszej własnej świadomości, a nie poprzez ich dominację.

Wyjściem z tej pułapki jest dostrzenie tego, co jest prawdziwie ludzkie w naszych umysłach, a co jest nieludzkie, głupie, mechaniczne, ślepe, naśladownicze krótko mówiąc, musimy zrozumieć potencjał ludzki, aby zobaczyć jak to jest zniekształcone i przewrotne. Wyobraź sobie na przykład, że nigdy nie słyszałeś 5 symfonii Beethovena, jak brzmi naprawdę, ale tylko zniekształconą wersję z notatkami całkowicie zdeformowanymi. Możesz tylko wiedzieć wtedy, że muzyka była zniekształcona, kiedy znasz prawdziwą, niezakłóconą wersję. Podobnie, musimy realizować nasz autentyczny umysł, nasz prawdziwy potencjał ludzki, aby zobaczyć, co jest wypaczone. Jest to wyzwanie, z drapieżnikami.

Jeszcze małe zdanie o tej sytuacji: Powiem tak, potencjał Ludzki jest w pakiecie oszusta.

Karmapolis: Prawa natury są oparte na drapieżnikach i strachu. Dzieje się tak samo z ludźmi, nawet jeśli jest to bardziej subtelne. Wszystko opiera się na dualiźmie(dwoistości) i walce. Czy możliwe, że jest to spowodowane wpływem lub manipulacją wszechświata przez Archonty lub flyers(latających?)? Czy bez tych istot, możliwe jest myślenie, że świat może być inny, nie dualistyczny i drapieżny, lub czy uważasz, że dualizm jest w samej istocie wszechświata, bez Archonów?

JLL: Ten świat, czyli życie tu na Ziemi, w rzeczywistości nie jest takie, jak go opisujesz. Opisem, który można zaproponować to, wynik dewiacyjnych percepcji. Istnieje wiele dowodów, w naturze dla symbiozy i współpracy, ale drapieżności i strachu jest o wiele wiecej w rzeczywistości. Sposób w jaki działa Ziemia jest symbiotycznym cudem, i jest również magicznym wydarzeniem, a więc nie ma wątpliwości, że jest to spowodowane wpływem lub manipulacją wszechświata przez Archontów lub flyers(latających?). Archoni wpływają na sposób postrzegania świata, a nie sam świat. Główną siłą w świecie, którym żyjemy jest zamieszkanie boskość na naszej planecie, inteligencji Gai, zwanej Sofią przez gnostyków. Jeśli jesteś dostosowany do inteligencji Gai, nie widzisz świata jako miejsca strachu i drapieżców, ale piękna, hojności i magii.

Karmapolis: W tradycji gnostyckiej, Sophia jest boskim istnieniem, które popełniło błąd i stworzyło wszechświat i Archonów. Jak możemy znaleźć i ubiegać się o połączenie z inicjatorem tej zasady i uniknąć kontaktu z archontami?

JLL: Jednym ze sposobów, aby osiągnąć Sofię jest poddanie się pięknu i majestatowi przyrody, aby wejść w mistyczny kontakt z Ziemią. W naturze mistyczne i fizyczne aspekty rzeczywistości są połączone. Piękno jest nadprzyrodzone. Celem gnostyckich praktyk i pokrewnych metod szamańskich było odejście (Francuskie sortir stąd czary, magia) z królestwa społecznego ludzi, rzucenie filtrów uwarunkowań, i obcowanie bezpośrednio z planetarną inteligencją, Gaią-Sofią. Wierzę, że stało się to poprzez czasowe rozwiązanie ego z pomocą i wskazówkami świętych sojuszników, takich jak roślin-nauczyciele. Nie ma sposobu, aby uniknąć Archonów, ale możemy zbudować odporność na nich poprzez wzmocnienie naszej życiowej więzi z Gaią-Sofią, żywą planetą. Archoni są obcymi, którzy oddalają nas od Gai.

Precyzyjny język odgrywa ważną rolę w ekspresji życia kosmologicznego. Precyzyjne poetyckie terminy, jeśli wolisz. Aeon Sofia nie popełniła błędu tworząc wszechświat i Archonów. To był akt jednostronny, bez powiązania z innymi Aeonami i projektami poza galaktycznego centrum. Aeoni są bezkształtnymi mocami w centrum każdej galaktyki. Istnieje wiele galaktyk we Wszechświecie. Sophia nie stworzyła wszechświata, ona emanowała porządkiem świata, który doświadczamy jako potrójny system: Słońce-Księżyc-Ziemia. Sofia nie popełniła błądu, ale przesadziła zaangażowaniem w emanację, jej snów(marzeń). Stąd sama ucieleśniła się w jej marzeniach. Jest to rzadki przypadek, a nie typowy sposób działania Aeonów. Jako efekt uboczny jej nadmiernego zaangażowania w jej marzenia, Sofia wypadła z galaktycznego centrum. (Wyobraź sobie falę lub skok ze świetlną, pianą materii z rdzenia galaktyki z otaczającymi ramionami.) Skutkiem było powstanie elementarnej materii z galaktycznymi ramionami wyprodukowując nieorganiczną ilość gatunków, Archonów. Archoni następnie przystąpili do tworzenia nieorganicznych systemów planetarnych, z czasowym (zegarowym) mechanizmem. Ziemia jest żywą planetą, którą uosabia Sofia, przechwycona przez ten martwy system. To jest pomyłka, lub lepiej powiedzieć, anomalia naszego systemu świata.

Karmapolis: W gnostyckiej tradycji, jak rozumiem, Sophia (mądrość) nie jest jedynym Bogiem lub źródłem wieczności i doskonałości. Czy możemy porównać Sofię do bardzo wyrafinowanej, skomplikowanej i zaawansowanej istoty, coś w rodzaju super pozaziemskiej inteligencji? Czy przyznamy, że źródłem wszystkiego nie jest unikalna istota, ale bardziej politeistyczna koncepcja?

JLL: W gnostyckiej kosmologii, Sofia jest Aeonem, boskością na kosmicznym poziomie, ale nie jest jedyna. Ona jest częścią grona Eonów, bogów z Pleroma lub Pełni(spełnienia). Istnieje wiele Pleromów, wiele galaktyk we Wszechświecie. Gnostycki mit Upadłej Bogini jest o naszej galaktyce i naszej planecie, nie całym Wszechświecie. Jeśli nie wiemy, co się dzieje tutaj, lokalnie, jak możemy wiedzieć co się dziać może gdziekolwiek we wszechświecie? Testem jest, aby odzyskać uczciwie naszą historię, a następnie przejść do większej jej części.

Ze względu na szczególną intensywność jej marzenia(snu), Sofia zaczęła być ucieleśnieniem naszej planety i taka ona jest dla nas mieszkańców Ziemi, bardziej bóstwem, w którym żyjemy. Ona jest prawdziwym, żywym Matrixem. Sophia jest Bóstwem Natury, teologicznie mówiąc. Czym ona jeszcze jest? To jest coś, do czego musimy dojść aby zrozumieć w praktyce, poprzez drogę świętej nauki, Gnozy. Wszelkie misteria poświęcone były poznaniu Gai i służeniu wyższej inteligencji Aeonowi Sofii. Źródłem wszystkiego jest tajemnica Misterium. Dlaczego spekulujemy nad tym czego nie możemy wiedzieć, kiedy mamy do czynienia z przygodą odkrywania tego, co możemy poznać?

Karmapolis: Mimo złych pogłosek i postrzegania wokół teorii spiskowych, co myślisz o innych koncepcjach pasożytnictwa reprezentowanych przez Brantona, Davida Ickea i szamana Credo Mutwę, którzy głęboko wierzą, że pasożytami w rzeczywistości są istoty gadzie, i że te ciemne podmioty zaatakowały ciała władców tego świata, takich jak George Bush?

JLL: Myślę, że musimy ćwiczyć naszą wyobrażenię w celu wykrycia obecności obcych istot i odróżniania prawdy od tego, co jest fantazją. Alchemicy mieli zasadę:Postępować zgodnie z naturą, obserwując funkcjonowanie przyrody, i wykonując Wielką Pracę prawdziwą potęgą wyobraźni, a nie fantazjowaniem. Jest to kwestia dyscypliny mamy do czynienia ze ścieżką zwiększonej percepcji. Wierzę, że niektóre miejscowe źródła, takie jak Credo Mutwa mają ważne rzeczy do powiedzenia o archonach. W tym samym czasie, podejrzewam, że gadzi scenariusz był nieproporcjonalne rozdęty z powodu fantazji myślowych i mentalnych manipulacji. O ile mi wiadomo, obce drapieżniki zwane przez gnostyków Archontami, mogą przyjąć dwie formy, zarodka (Szarzy) i gadzią typu drakonic, ale nie mogą i nie posiadają ciała człowieka.

W tym wszystkim musi być zachowany element zdrowego rozsądku, który podejdzie w rozważny sposób do paranormalnych i nadnaturalnych zjawisk. George Bush nie musi być gadopodobnym potworem. Musimy zdać sobie
sprawę, że ludzie potrafią działać w potworny sposób, ponieważ są wypaczeni przez gadzich drapieżników, bez przyjmowania takich fantazji, że zamienili się w gady. Dla mnie scenariusz zaproponowany przez Icke i innych daje zbyt dużo władzy drapieżnikom. Jak Icke i jego świadkowie oferują z pierwszej ręki dowody gadzich kształtów? Cóż, percepcja jest konstruktem. Cała percepcja. Należy pamiętać, że Archoni są mistrzami wirtualnej rzeczywistości. W koptyjskim (języku z KNH) nazywa się to HAL, symulacja. Gnostyckie teksty mówią, że archoni porywają dusze w nocy. Odbywa się to poprzez wirtualną rzeczywistość, techniki symulacji wirtualnej rzeczywistości. Oczywiście, WR (wirt.rzeczyw.) archontów jest prawdziwa dla nich, tak jak rzeczywistość ziemska dla nas. Różnica polega na tym, że nie możemy wchodzić w interakcje symbiotycznie z WR. Druga różnica to nieograniczone manipulowanie prze archonów polami kwantowymi, ale manipulowanie percepcyjne grup, które kształtują te pola. Gnostycy nauczali, że jesteśmy lepsi od archontów w myśli, percepcji i intencji.

Powiedziałbym, że te doniesienia są egzystencjalnie prawdziwe: świadkowie dostrzegli kształt, ale percepcja jest efektem bardziej gadziej potęgi w wirtualnej rzeczywistości niż faktycznym zjawiskiem i zdarzeniam w przyrodzie. Węże rodzą się z jaj, i zrzucają skórę. To, co natura ukazuje nam, może nam coś powiedzieć o tym, jak się gady zachowują, jeśli podejdziemy do tej sprawy z wyobraźnią, a nie fantazjami.

Karmapolis: Niektórzy autorzy (jak Paul von Ward) twierdzą, że YHVH lub Yahveh jako zaawansowana istota,
pozaziemska istota, chce rządzić naszym światem z nie bardzo czystymi intencjami. Czy wierzysz, że YHVH jest Archonem lub przedstawicielem Archontów?

JLL: Gnostyckie teksty stwierdzają jasno, że Jehowa jest Przywódcą Archonów, rodzajem gadziego obcego drapieżnika (predatora), który dominuje w gałęzi mętalnej obcych w formie embrionalnej lub Szarego. Jehowa, którego Gnostycy nazywali Yaldabaoth, jest naprawdę pozaziemską istotą, której królestwem jest system planetarny niezależny od ziemi, słońca i księżyca. Jest nie zaawansowaną istotą (tzn. bardziej rozwiniętą od ludzi), obłąkanym obcym z pewnymi nadludzkimi lub boskimi mocami. Gnostycy nauczali, że Jehowa infekuje ludzkość w przekonaniu, że jest ich bogiem stwórcą, ale w rzeczywistości nie potrafi stworzyć niczego. Kodeksy Nag Hammadi mówią bardzo jasno, że Jehowa-Yaldabaoth jest dowódcą gatunku Archonów.

 

Karmapolis: Gnostycy potępili rolę Archontów. Czy znalazłeś ten sam rodzaj ostrzeżenia w innych tradycjach
religijnych?

JLL: Nie, nie mogę powiedzieć, że znalazłem takie informację wyraźnie i dokładne stwierdzone w innych tradycjach religijnych. Pamiętaj, że Gnoza była ścieżka wiedzy, a nie religią. To były Misteryjne szkoły paranormalnej wiedzy, nie instytucje religijne. Jestem przekonany, że wszystkie religie są dewiacyjne dla potencjału ludzkiego, ale te trzy religie Abrahamowe, Judaizm, Chrześcijaństwo i Islam, są potencjalnie śmiertelne. Prowadzą one do terminalu dewiacyjnego naszego gatunku. Nie znajdziesz żadnej religii, która ostrzega, że to jest niebezpieczne dla mętalnego zdrowia i twojego przetrwania fizycznego. Gnostycy widzieli w salwacjonistycznej religii zarówno dowod jak i narzędzie obcej ingerencji.

Karmapolis: Gnostyckie nauki i Misteryjne Szkoły są tym samym, z naszego punktu widzenia. Teorie spiskowe Springmeiera i Ickea mówią, że rytuały satanistyczne pochodzą ze szkół tajemnych(misteryjnych) i myślę, że szkoły misteryjne są korzeniami satanizmu i nadużyć rytualnych u Iluminatów i w tradycji Masońskiej. Dlaczego ci autorzy powiązali szkoły misteryjne z iluminatyzmem i satanizmem? Dlaczego mówią, że jest tyle przemocy zarówno w gnostyckich i misteryjnych szkołach jak i rzymsko-katolickiej religii, gdzie wiemy, że gnostycy byli prześladowani przez katolików?

JLL: Icke i inni zwolennicy teorii spiskowych, którzy proponują obcą interwencję nie znają Misteriów, jak sądzę, z dwóch powodów: po pierwsze, nie mają bezpośredniego doświadczenia z egodeath(śmiercią ego) i instrukcji przez światło porównywalne do doświadczenia w Misteriach, a po drugie mogą nieodróżniać metod i motywów Iluminatów od prawdziwych Gnostyków. Iluminaci byli obłąkanymi inicjującymi, którzy mieli głęboką wiedzę na temat praktyk misteryjnych, ale niewłaściwie ją wykorzystywali społecznie i politycznie. Szkoły Tajemnic(Misteryjne) nie były obozami szkoleniowymi dla Iluminatów, w co wierzy Icke. Jest to poważny błąd z jego strony. Ze względu na brak bezpośredniego doświadczenia, Icke i inni nie są oni w stanie zrozumieć, że adepci Mocy Węża (Kundalini) byli w bezpośredniej opozycji do Iluminatów, którzy zawarli pakt z gadzimi mocami. Jak wyjaśniłem w swoich artykułach, dano nam Kundalini jako siłę do odparcia obcych intruzów. Łagodny, uzdrawiający Wąż i nie gadzia istota ale wrodzony element naszego boskiego dziedzictwa biologicznego. Spekulacje i badania (nawet tak dobre jak u Icke’a) nie są w stanie nauczyć nas dokonywania takich rozróżnień. Tylko bezpośrednie doświadczenie jest w stanie to zrobić.

Illuminaci mieli surowo zabronione uczestniczenie w misteriach, kiedy  to wykryto. Innymi słowy, Iluminaci byli praktykującymi okultystyczne nauki (głównie, imprinting(odciskanie?) i kontrola umysłu), które miały być usunięte z Misteriów, ale jest to historia (bardzo ważna historia, dodam), w której Icke i inni wydają się być kompletnym ignorantami.

Karmapolis: Jakie są koncepcje nieba i piekła w gnostyckich naukach?

JLL: W gnostyckich naukach nie ma koncepcji nieba i piekła.

Karmapolis: Clive Prince i Lynn Pycknett w książce „Stargate Conspiracy” potępiają fakt, że New Age, jako globalna manipulacja stworzy synkretyzm (połączenie buddyzmu, hinduizmu, i trzech religijnych Ksiąg), nowej jednej religii światowej opartej na starym Egipskim kulcie i kulcie Rady 9. W tej nowej religii, znajdujemy księgę „Klucze Enocha” i ludzi takich jak James Hurtak i Andrea Puharich, porządek Melchizedeka (odnajdujemy również w kulcie mormonów). Co sądzisz o tym? Czy to kolejna manipulacja Archontów?

JLL: Myślę, że to wszystko jest wspólną fantazją zdesperowanych ludzi u władzy i duchowego statusu, a na niektóre elementy tego scenariusza mogą mieć wpływ dewiacje Archontów. Wyzwaniem w radzeniu sobie z obcymi oszustami jest rozpoznanie, co jest naprawdę dewiacyjne i niebezpieczne, w przeciwieństwie do tego co jest zwykłym szaleństwem i głupotą. Istnieje wiele głupstw w teorii spiskowej o nowym porządku świata. Istnieje wiele duchowego fałszu wśród ludzi, którzy kierują Radą Dziewięciu. To trwa już od wielu lat, problemem są materiały fantasy, które są jak ruchome piaski: po prostu toniesz w nich i nie wychodzisz. Mamy jasne i precyzyjne wskazówki udzielone przez gnostyków o archontach, z których możemy zacząć dostrzegać co dzieje się w naszych umysłach i korygować ten obłęd, chociaż musimy to zrobić pojedynczo, indywidualnie, bo nie można usunąć szaleństwa(obłędu) z umysłów innych.

Czerwiec 2005 Bruksela

 

Bogowie przegrali z człowiekiem !!

Bogowie przegrali z człowiekiem…
Trudno w to uwierzyć: człowiek zwyciężył z bogami. Jak to możliwe, kiedy wmawiano nam całymi wiekami, że jesteśmy stworzeni przez bogów i zdani jesteśmy na ich wolę. Jak to się stało, że człowiek dotarł do swych korzeni, nie bacząc na klątwy i kary boskie? Jaka musiała być zawarta siła w „marnym” człowieku, że nie zważając na przeszkody parł, by ustalić początek swojego istnienia i odkrył rzecz zadziwiającą: człowiek nie jest „istotą jednorazowego użytku”-jest wieczny i stwarza wokół siebie wszystko. Odkrycie to stanowi „odwrotność” wszelkich nauk religijnych i przeczy słowom autorytetów, które propagowały na Ziemi kreacjonizm. Obecny stan przypomina scenę z obrazu Michała Anioła: ukrzyżowanie św. Piotra. Niewielu ludzi zauważyło, że „kazał” się powiesić do góry nogami – wszystko w religii katolickiej /i nie tylko/ jest odwrotnością rzeczywistości. Jest skierowane przeciwko człowiekowi i zmusza go do cierpienia.

Gloryfikacja cierpienia miała być zachętą do życia w znoju i trudzie. Zapewniano, że cierpienie uszlachetnia człowieka i jest przepustką do raju, czy nieba. Cierpienia były szczególnie wskazane dla kobiet, bowiem to one dysponowały predyspozycjami, dzięki, którym mogły odkryć fałsz zasad ustanowionych przez autorytety religijne. Gdy były skupione na cierpieniu nie przeszkadzały wszelkim bogom, mężczyznom w całkowitym podporządkowaniu ziemskiej populacji.
Dlaczego właśnie na Ziemi skupiło się tyle różnych ras i cywilizacji, które chciały zawładnąć Ziemią i jej mieszkańcami? Tu trzeba przypomnieć, że Ziemia i jej planeta bliźniacza miały niezwykle istotną rolę w kształtowaniu Wszechświata.
Dziś te informacje coraz szybciej wypływają na światło dzienne. I coraz więcej ludzi jest świadomych, że nie pochodzimy od małpy, ani nie wyszliśmy z wody jako meduzy, czy ryby. Tego typu teorie powstawały celowo, by ukierunkować ludzkie umysły na życie doczesne i związać myślenie ze światem fizycznym. Z drugiej strony zaoferowano człowiekowi teorię o stworzeniu go przez boga, co utrudniało ogromnie poznanie prawdy. Ciekawość i upór w badaniu prawdziwej historii człowieka wiele jednostek przypłaciło cierpieniem, a nawet życiem. Za „bluźnierstwa” jak mówiono o ich odkryciach, byli szykanowani, torturowani, paleni na stosach. Do dnia dzisiejszego pozostał w wiernych nawyk sądzenia, jak za czasów inkwizycji, ludzi inaczej myślących lub innej wiary. Można dzisiaj powiedzieć, że „dzieło boskie” udało się znakomicie – wierny stał się robotem sterowanym różnymi treściami i oprogramowaniem. Doskonale przedstawione to zostało w filmie ,pt: „JA ROBOT”.

Przez całe wieki naturalny „pęd” ludzi do wiedzy całościowej i jej podstaw był przez autorytety ukierunkowany na wiarę. Ich obowiązkiem było scalać wiernych w stada. Wprowadzone prawo własności pozwoliło bez obaw pozostawić „trochę” wolnej woli. Grupy wyznawców automatycznie broniły swoich bogów. A obrona to walka. I tak dotrwaliśmy do końca starego procesu!

Przez szereg lat wprowadzano ludzi w błąd podając różne daty zakończenia aktualnego procesu.
Z szeregu badań wynika jednoznacznie, że było to celowe. Chodziło o uzyskanie jak największej ilości emocji, a to daje zawsze profity w postaci większej ilości wyznawców, takiej czy innej religii. Ilość pozyskanych wyznawców – to ilość żołnierzy walczących o racje w imieniu swoich autorytetów. Powinniśmy się zastanowić, czy coś takiego jak koniec świata jest możliwe? Stwórca, bóg, budowniczy Wszechświata – czy dla zabawy stworzył to wszystko? Z nudów zapowiedział, że zabawa się kończy i człowiek ponownie wraca do niebytu? Taka zabawa to typowa rozrywka sadysty. Jak pogodzić to z miłością, dobrocią i opieką nad wyznawcami? Te sprzeczności nie można zripostować stwierdzeniem: taka jest wola boska! Większość pogodziła się z tym i twierdzi – nie znamy jego zamiarów i należy przyjmować wszystkie klęski i cierpienia z wielką pokorą. Taki sposób myślenia, a właściwie wierzenia, sprawił, że większość ludzi uwierzyła, że życie jest jednorazowe. A to, że życie jest wieczne – stało się nic nie znaczącym frazesem. A przecież także Biblia uczy, że jesteśmy zbudowani na wzór i podobieństwo stwórcy, a on przejawia się przez trzy istoty i jak nam wiadomo wiecznie! Mamy więc takie same prawa i wieczne życie. Jeżeli tak jest, to mamy także moc tworzenia i możliwość nieograniczonego poznania. W procesie, który dobiega właśnie końca, każdy człowiek miał możliwość rozwoju indywidualnego. Jednak wnioski jednostki, jak cenne skarby pomnażać powinny innych. Suma wniosków i doświadczeń, to wielki skarb ludzi, narodów i całej planety. Jednak ten proces też został wypaczony. Uwagę człowieka skierowano na autorytety, które gromadziły wiedzę swoich wyznawców. Przekazując im tylko te informacje, które utrzymywały ich przy władzy. Dziś większość ludzi nie chce nic zmieniać. Lęk przed karami jest silniejszy niż myślenie, czy rozsądek. Coraz szybciej jednostki te jak ze snu hipnotycznego budzą się i swoim oddziaływaniem – promieniowaniem wpływają na innych. Działa to jak klocki domina: coraz szybciej i szybciej z każdym dniem. Mamy wiele przepowiedni, informacji dotyczących końca starego procesu, ale co będzie np. po 2012 roku? Na ten temat wiadomo niewiele. Wniosek jest prosty: bogowie nie znają ciągu dalszego rozwoju świadomości ludzkiej. Zamknięci w swoich umysłach, niczym w klatkach cały czas snują wyobrażenia o przedłużeniu obecnego stanu rzeczy. Stąd wiele przekazów otrzymywanych przez Ziemian o ciągu dalszym świata, w którym wszyscy doświadczają kontaktu z bogiem, Jezusem, itp. Takie były plany, zmiana ma nastąpić, ale według starych wzorców. Znów z bogiem, jako istotą kierującą życiem ludzkim na Ziemi i poza nią. Zamysł ludzki, a więc myśli ludzkie utworzyły i wytyczyły jednak inne plany rozwoju człowieka i Wszechświata. Człowiek uzyskuje stan pełnej świadomości i staje się świadomym twórcą. Tak zresztą było zawsze. Jednak kolejny etap – to pełna świadomość tworzenia. Nowy Proces – to proces świadomego tworzenia. Wyszliśmy z etapu nauki – przechodzimy do działania wg. zdobytej wiedzy. Prawa i zasady pozostają te same, lecz inne są ich przejawy. Cel, jaki mieliśmy uzyskać w starym procesie – to udoskonalenie najbardziej zagęszczonej formy przejawu, czyli ciała fizycznego. I tak się stało. Zebrana wiedza człowiecza powinna się dziś „zbilansować” z całym dorobkiem zdobywanym przez wieki przez każdego z nas. Jedynie w takim „stanie” możemy przygotować się do przejścia w Nowe. Trzymam się określenia – przejścia w Nowe. Choć i to określenie jest niewłaściwe. „Przejściu” podlega świadomość istoty ludzkiej. Jednostki przygotowane do transformacji nie podlegają tzw. śmierci ciała fizycznego. Transformacja odbywa się w pełni świadomie i trwa to zaledwie części sekundy. Tyle co mrugniecie powiekami.! Po „otwarciu”oczu oglądamy swoją nową formę i nową rzeczywistość, która jest wynikiem przemiany naszej świadomości i naszego sposobu myślenia i postrzegania świata. Dlatego dużo wcześniej jesteśmy do tego przygotowywani. W snach, relaksacjach- wiele osób widzi nowe ciało i warunki, w jakich ono się znajduje: planeta, przyroda, wszechświat.

O procesie transformacji wiadomo było od wieków. Zwróćmy uwagę na scenę tzw. przemienienia pańskiego. PRZEMIENIENIE ! To na razie najlepsze określenie nowego zjawiska. Każdy proces, który dotychczas nazywaliśmy cyklami, podlega ścisłej kontroli myśli ludzkiej, a świadomość zewnętrzna człowieka jest o tym zawsze powiadamiana z dużym wyprzedzeniem. Stary proces został „zamknięty” dokładnie 07-07-07. wg „magii” cyfr i Kabały oznacza siedem części z dwunastu budujących wszelkie formy po stronie materii. Równolegle z procesem materialnym został zamknięty proces w „niebie”, inaczej w antymaterii – w stosunku do nas świata równoległego. Więcej informacji na ten temat znajduje się również w artykułach .

Teraz coraz częściej słyszy się o Nowej Erze. Tym mianem w przeszłości określano kolejne cykle rozwojowe . To co teraz się dokonuje nie jest następnym cyklem – lecz całkowicie nowym procesem. Lepszym określeniem jest: nowa rzeczywistość – nowa przestrzeń. Ze starego w Nowe nic się nie zabierze, bowiem warunki w Nowym są diametralnie inne. Forma , kształt ludzki – pozostaje ten sam, lecz jej budowa wewnętrzna ulega całkowitej zmianie. Wszelkie podziały na wyodrębnione organy, jakie do tej pory istniały ustępują jednorodnym – scalonym „organom”. Np. całkowicie zmieni się budowa mózgu, znika podział na dwie półkule. Ogólnie można powiedzieć, że również w budowie ciała wszystko sprowadzać się będzie do jedności. Zmiany jednak dotyczą przede wszystkim myślenia: kończą się wyróżniki, wyobrażenia, że ktoś lub coś jest lepsze, ważniejsze. Co do tej pory było kanonem bycia ludzkości. Dotychczasowa praca – często żmudna i wymagająca często ogromnego wysiłku była niezbędna, by dostarczyć istotom ludzkim, jak najwięcej doświadczeń i umożliwić wyciąganie samodzielnych wniosków. To konieczność, by człowiek uzyskał pełną świadomość tworzenia i nigdy już nie szukał nikogo poza sobą – kto to wszystko tworzy. Na dzień dzisiejszy należy stwierdzić, że nowa rzeczywistość już istnieje. Tworzenie zaczyna się zawsze od przygotowania środowiska, w którym pojawią się formy ludzkie. Bardzo wielu osób otrzymuje już szczegółowe obrazy fauny i flory, jakie już istnieją. Szkoda więc czasu na tworzenie Nowego, bo po pierwsze już istnieje, a po drugie będziemy budować po staremu. Nowo powstające grupy „twórcze” już zaczynają się spierać, kto z nich jest ważniejszy, który obecnie autorytet jest mądrzejszy itp. Przecież inaczej nie potrafimy. Podświadomość jest zapełniona treściami i działamy, jak dotąd automatycznie i analitycznie. Powstaną ponownie podziały, da znać o sobie prawo własności, a to doprowadzi do kolejnych waśni i wojen. Zła nie da się opanować hasłem miłości!

OSTATNI  TANIEC  BOGÓW !!

Co dalej ? Jak się przygotować  ? To proste. Po rozkodowaniu zapisów na poziomie podświadomości, skupić uwagę na Nowym. Bez wizualizacji. Przypomnieć sobie wieczny ruch, inaczej rezonans i korzystać z jego działania. Myśl ludzka tworzy – i tam ją skierujmy. Do Nowego! Wejść z nią w rezonans, a to przyspieszy opanowanie zapisów. Przy wyższej częstotliwości, zapisy samoczynnie ulegają neutralizacji. Informacja o tym umożliwia świadome wprowadzanie w ciało nowych energii o innej częstotliwości i natężeniu. Następuje błyskawiczna, bezbolesna przemiana z jednego w drugie „ciało”. Bez bólu i szoku. Nasuwa się pytanie: to po jakie licho się obecnie trudzić, kiedy nie pozostaniemy? To pytanie od osoby, która utożsamia się z ciałem. Celem naszym, tu na Ziemi było poznawanie wszelkich możliwości ludzkich zachowań i reakcji. Inaczej mówiąc mieliśmy rozwijać się i „powiększać”swoją indywidualną świadomość – w świadomość Całości. Przemiana, przemiana i jeszcze raz przemiana. To na razie najlepsze określenie. Przemiana świadomości, a z nią ciała fizycznego w nową formę. Bez żadnego problemu, lęku czy obawy. Cywilizacja nie ginie, tego bać się nie musimy. Nowa rzeczywistość – nowa planeta już na nas czeka. Dzielcie się tym co oglądacie w Nowym. Nie trzeba tworzyć Nowego, Nowej Ery – ona już dawno jest! Do niej się często „dostrajać”’, ciało wówczas podnosi swoje częstotliwości, poprawia się stan psychiczny, fizyczny i przede wszystkim pojawia się spokój. Łatwiej rozwiązujemy problemy dnia dzisiejszego i możemy pomóc swoim bliskim i znajomym. Pod jednym warunkiem – jeśli o to proszą! W innym przypadku będą atakować, broniąc swoich treści i zachowań. Mają prawo wyboru, a więc nic nie wolno robić  na siłę./Jeno młotkiem – żart/ Zbawianie na siłę – to naruszenie prawa nieingerencji. Za to ponosimy przecież konsekwencje. Wszelkie medytacje i modlitwy – utwierdzają i zasilają stare, które się obecnie rozpada. To nam nie tylko nie pomoże, lecz odwrotnie – utrudnia i spowalnia własny proces. Ruch Kosmosu nie czeka na poszczególne osoby lub grupy.

CZŁOWIEK ZWYCIĘŻYŁ – BO POZNAŁ I ZROZUMIAŁ
Bardzo wiele ludzi jest już gotowych do przejścia w Nowe. Dla Polaków jeszcze większa nowina – bo wielu  uzyskało bardzo wysoki poziom świadomości i pomaga innym drepczącym w miejscu lub szukającym wiedzy. Odbywa się to już nie w starym „stylu”,: żadnych zgromadzeń, żadnych nauczycieli itp. Każdy staje się nauczycielem dla samego siebie.
Wskazane jest : kontrola myśli i reakcji. Uzyskany i kontrolowany spokój – cisza , umożliwia wejście w rezonans z Nowym. To wystarczy, aby sobie pomóc. Zbliżające się zjawiska nie zawsze będą łatwe, bo „zawartość” starego musi się obecnie rozładować i oczyścić. Konieczne jest, jak wynika z tego wszystkiego – kontakt z SOBĄ i tylko z sobą. Tam zebrane doświadczenia z całych wieków „podpowiedzą”, jak sobie poradzić. Wypada więc kończyć te wywody i życzyć radosnego spotkania w Nowej Rzeczywistości!
KAŻDY JEST KOWALEM SWEGO LOSU! Stare dobre powiedzenie i coraz bardziej na czasie.
Można również „podumać” nad powiedzeniem :

” POZNAJ  SIEBIE , A POZNASZ  WSZECHŚWIAT  CAŁY !”

Edward

Komunikat prasowy Roberta M. Stanleya

Współobywatele Ziemi,
Nadszedł czas, aby zdemaskować tajnych kontrolerów ludzkości. Zapewniam was, to nie jest spekulacja, oszustwo, czy wytwór imaginacji ludzkiej. Istoty te są realne i muszą być przedmiotem natychmiastowego poinformowania was, tak aby ludzkość mogła rozwinąć się na wyższy poziom egzystencji.

Mimo że te pasożyty nie są ludźmi, żywią się negatywną energią/emocjami ludzkimi. Nie jest jasne, kiedy te kosmiczne i amebo-podobne stwory pierwszy raz przybyły na ziemię, ale wiemy, że zostały odkryte przez szamanów w odmiennych stanach świadomości dawno temu i zostały niedawno zfotografowane. Powodem dla którego nie widzimy tych istot jest ich sygnatura energetyczna, która jest poza naszym normalnym wąskim zasięgiem widzenia w zakresie spektrum elektromagnetycznego. Co naukowcy nazywają „światłem widzialnym”.

 

Oto seria autentycznych, fotografii i innych obrazów w podczerwieni tych stworzeń:

 

foto NASA

Zdjęcie NASA z tego samego obiektu powiększone i wzmocnione.

Nie są to statki kosmiczne: są to istoty żywe, pionierzy dziedziny tych badań (w 1950) nazwali je „podniebnymi rybami”.

Przypadkowo, w 1968 roku, w odcinku Star Treka (stworzonym przez domniemanego Masona 33 stopnia – Roddenbbery Mason Gene) promowano ogromną wersję dokładnie takiego samego typu nienasyconej(głodnej)-energii, ameby podobnej do stworzenia opisywanej w niniejszej informacji prasowej.

 

Mr. Spock jest zdumiony nie tylko wielkością tego stworzenia ale również ilością energii konsumowanej z jego otoczenia, w tym ze Statku kosmicznego Enterprise i jego załogi. Jak stwierdzono wcześniej, są to biologiczne istoty. Myślę o nich jak o organicznych kondensatorach, które stale absorbują energię.

Obraz użyty w Star Trek jest tylko mikroskopijną amebą, której kolor jest wzmocniony. Ale zwróć uwagę na niesamowite geometryczne podobieństwo do zdjęcia z „podniebną rybą”, „usta” ma jak otwór do posilania się.

Faktycznie, duże, ciemne, tłuste ryby, które mogłyby latać były opisywane przez Carlosa Castanedę kiedy po raz pierwszy uczył się jak widzieć te ukryte stworzenia (patrz fragment poniżej) i informował, że są one w stanie wpływać na umysł ludzki. Ale to jeszcze nie wszystko w tej niesamowitej opowieści.

Starożytne teksty gnostyckie z Egiptu, zwane Nag Hammadi, opisują dwa rodzaje demonicznych obcych istot, które najechały ziemię dawno temu, nazywali je Archonami.Pierwszy typ Archona wygląda jak gad.Drugim typem jest wyglądający jak ludzki embrion … który ma taki sam kształt i wygląd jak ” podniebna ryba” na zdjęciu.

Również w mojej nowej książce „Covert Encounters in Washington, D.C.,” opisałem bardzo szczegółowo sposób w jaki te demoniczne, obce istoty w tajemnicy manipulują umysłami polityków i innych wpływowych osób w Waszyngtonie.

Niestety, teraz widzę, że aby posiąść ludzki umysł nie można ograniczać się do wybranych jednostek rządzących tą planetą. Jeśli rewelacje w fragmencie poniżej rozmowy to prawda wtedy, każdy potencjalnie jest psychicznie manipulowany przez te stworzenia.

*   *   *

Zaczerpnięte z „Active Side of Infinity(Aktywna Strona Nieskończoności)” Carlosa Castanedy (str.217)

– To odpowiednia pora dnia na zrobienie tego, o co cię proszę – rzekł. – Skupienie koniecznej uwagi zabierze ci tylko chwilkę. Nie przestawaj, aż dostrzeżesz ten ulotny, czarny cień.


Rzeczywiście, dostrzegłem jakiś dziwny, ulotny, czarny cień na tle liści drzew. Był to albo jeden cień, poruszający się w przód i w tył, albo kilka, przesuwających się z lewa na prawo albo z prawa na lewo lub prosto w górę. Jawiły mi się one jako grube czarne ryby, ogromne ryby. Wyglądało to tak, jak gdyby w powietrzu latały gigantyczne mieczniki. Widok ten pochłonął mnie całkowicie. W końcu zacząłem się go bać. Zrobiło się za ciemno i nie widziałem już liści, ale ciągle widziałem te ulotne, czarne cienie. – Co to jest, don Juanie? – zapytałem. – Wszędzie dokoła dostrzegam ulotne, czarne cienie. – Ach, to właśnie dziki wszechświat – odrzekł. – Niemierzalny, nieliniowy, wykraczający poza sferę języka. Czarownicy starożytnego Meksyku byli pierwszymi, którzy te ulotne cienie ujrzeli, więc zaczęli za nimi podążać. Widzieli je tak, jak ty je teraz widzisz, i widzieli je jako energię w jej ruchu we wszechświecie. I faktycznie udało im się odkryć coś transcendentalnego. – Co takiego odkryli, don Juanie? – zapytałem. – Odkryli, że mamy towarzysza na całe życie – powiedział tak dobitnie, jak tylko potrafił. – Drapieżcę, który przybył z otchłani kosmosu i zawładnął naszym życiem. Ludzie są jego więźniami. Ten drapieżca jest naszym panem i władcą. Zrobił z nas potulne, bezradne baranki. Jeżeli chcemy się zbuntować, bunt zostaje zdławiony. Jeżeli chcemy działać niezależnie, rozkazuje nam, byśmy tego nie robili.Dokoła nas było bardzo ciemno i to chyba zupełnie przytłumiło moją ekspresję. Gdyby działo się to za dnia, śmiałbym się do rozpuku. W ciemności czułem się bardzo nieswojo. – Ciemno, choć oko wykol – odezwał się don Juan – ale jeśli spojrzysz dokoła kątem oka, znów zobaczysz, jak dokoła nas skaczą ulotne cienie.Miał rację. Ciągle je widziałem. Od ich ruchu kręciło mi się w głowie. Don Juan włączył światło; wszystko się rozwiało. – Tylko dzięki samodzielnym staraniom dotarłeś do czegoś, co szamani starożytnego Meksyku nazywali kwestią nad kwestiami – rzekł don Juan. – Tym razem cały czas owijałem rzeczy w bawełnę, sugerując ci, że jesteśmy przez coś więzieni. I rzeczywiście, coś nas więzi! Dla czarowników starożytnego Meksyku był to fakt energetyczny. – Dlaczego ten drapieżca zawładnął nami w sposób, o jakim mi mówiłeś, don Juanie? – zapytałem. – Musi istnieć jakieś logiczne wytłumaczenie. – Jest wytłumaczenie – odparł don Juan – i to najprostsze na świecie. Zawładnęli nami, ponieważ jesteśmy ich pożywieniem, i uciskają nas bezlitośnie, ponieważ utrzymujemy ich przy życiu. My hodujemy kurczęta na kurzych fermach, gallineros, drapieżcy zaś hodują nas na ludzkich fermach, humaneros. Dlatego zawsze mają co jeść. Poczułem, że gwałtownie kręcę głową na boki. Nie potrafiłem wyrazić swego głębokiego zaniepokojenia i niezadowolenia, ale moje ciało zaczęło się poruszać, by dać upust tym uczuciom. Trząsłem się cały, od włosów na głowie po czubki palców stóp, zupełnie bezwolnie. – Nie, nie, nie, nie – usłyszałem swój głos. – To absurd, don Juanie. To, co mówisz, jest potworne. To po prostu nie może być prawda, ani dla czarowników, ani dla przeciętnych ludzi, ani dla nikogo. – Dlaczego nie? – zapytał chłodno don Juan. – Dlaczego nie? Bo cię to doprowadza do szału? – Tak, doprowadza mnie to do szału – odparłem sucho. – Twoje sugestie są potworne!
– No cóż – powiedział – nie wysłuchałeś jeszcze wszystkich moich sugestii. Poczekaj chwilkę i potem oceń, co na ten temat sądzić. Zaraz dostaniesz się w prawdziwą nawałnicę. To znaczy, że twój umysł zostanie wystawiony na zmasowany atak, a ty nie będziesz mógł się poddać i sobie pójść, bo jesteś w pułapce. Nie dlatego, że cię uwięziłem, ale dlatego, że coś ukryte głęboko w tobie nie pozwoli ci odejść, choć jakaś część ciebie po prostu wpadnie w szał. Tak więc, przygotuj się!
Czułem, że mam w sobie coś z masochisty. Don Juan miał rację. Nie wyszedłbym z jego domu za nic na świecie. Mimo to jednak ani trochę mi się nie podobały brednie, które wygadywał. – Chcę przemówić do twojego analitycznego umysłu – rzekł don Juan. – Zastanów się przez chwilę, a potem mi powiedz, jak byś wytłumaczył sprzeczność pomiędzy inteligencją człowieka-inżyniera i głupotą jego przekonań albo głupotą jego pełnego sprzeczności zachowania. Czarownicy są przekonani, że to drapieżcy dali nam przekonania, nasze pojęcia dobra i zła, nasze prawa społeczne. To oni stworzyli nasze nadzieje i oczekiwania, sny o powodzeniu i myśli o porażce. Dali nam pożądanie, chciwość i tchórzostwo. To przez drapieżców jesteśmy tak zadowoleni z siebie, schematyczni i egoistyczni. – Ale jak można tego dokonać, don Juanie? – zapytałem, jakby bardziej jeszcze rozeźlony tym, co mówi. – Szepcą nam to wszystko do ucha, kiedy śpimy? – Nie, nie robią tego w ten sposób. To idiotyczny pomysł! – odparł z uśmiechem. – Są nieskończenie skuteczniejsi i bardziej zorganizowani, niż ci się zdaje. Aby zapewnić sobie naszego posłuszeństwo, uległość i słabość, drapieżcy wykonali fantastyczne posunięcie – fantastyczne, oczywiście, z punktu widzenia strategii wojennej, a przerażające z punktu widzenia tych, przeciwko którym zostało skierowane. Oddali nam swój umysł! Słyszysz, co mówię? Drapieżcy oddają nam swój umysł, który staje się naszym umysłem. Umysł drapieżców jest barokowy, pełen sprzeczności, posępny, przepełniony obawą przed zdemaskowaniem, które może nastąpić lada chwila. Wiem, że choć nigdy nie cierpiałeś głodu – ciągnął – odczuwasz niepokój związany z jedzeniem, który nie jest niczym innym, jak niepokojem drapieżcy, że w każdej chwili jego posunięcie zostanie odkryte i zabraknie mu pożywienia. Poprzez umysł, który w końcu jest ich umysłem, drapieżcy wtłaczają w życie ludzi wszystko, co im pasuje. W ten sposób zapewniają sobie pewne bezpieczeństwo, które niczym bufor neutralizuje nieco ich strach. – To nie o to chodzi, don Juanie, że nie mogę przyjąć tego ot tak – powiedziałem. – Mógłbym to zrobić, ale jest w tym coś tak ohydnego, że mnie po prostu odrzuca. Zmusza mnie do zajęcia w tej sprawie stanowiska oponenta. Jeżeli to prawda, że nas zjadają, jak to się odbywa? Na twarzy don Juana malował się szeroki uśmiech. Był zadowolony jak wszyscy diabli. Wyjaśnił mi, że  czarownicy widzą niemowlęta jako dziwne, świetliste kule energii, pokryte od samej góry do samego dołu czymś w rodzaju lśniącej otoczki, przypominającej plastykową pokrywę, ciasno dopasowaną do ich kokonu energii. Powiedział, że to właśnie ta lśniąca otoczka świadomości stanowi pożywienie drapieżców i że do czasu osiągnięcia przez człowieka dorosłości pozostaje z niej jedynie wąski strzęp, który biegnie od podłoża do czubków palców u stóp. Strzęp ten pozwala ludzkości zaledwie na przeżycie, ale nic ponadto. Zupełnie jak we śnie słyszałem, jak don Juan Matus wyjaśnia mi, że o ile mu wiadomo, człowiek jest jedynym gatunkiem istot, u którego lśniąca otoczka świadomości leży poza tym świetlistym kokonem. Dlatego też jest łatwą zdobyczą dla świadomości innego rzędu, takiej jak ciężka świadomość drapieżcy. Następnie powiedział coś, co zdruzgotało mnie doszczętnie. Stwierdził, że ów wąski strzęp świadomości stanowi samo centrum autorefleksji, w której człowiek nieuleczalnie się pogrążył. Grając na naszej autorefleksji, która jest jedynym ocalałym punktem świadomości, drapieżcy tworzą rozbłyski świadomości, które następnie bezwzględnie pożerają. Podsuwają nam idiotyczne problemy, które wymuszają powstanie tych rozbłysków świadomości, i w ten sposób utrzymują nas przy życiu, żeby później móc się odżywiać owymi energetycznymi rozbłyskami powstałymi dzięki naszym niby-problemom. Musiało być coś w tym, co mówił don Juan; byłem w tym momencie tak zdruzgotany, że najzwyczajniej w świecie zrobiło mi się niedobrze. Po chwili, wystarczająco długiej, bym zdążył dojść do siebie, zapytałem go: – Ale dlaczego czarownicy starożytnego Meksyku i współcześni czarownicy nic z tym nie robią, choć widzą drapieżców? – Ani ty, ani ja nic nie możemy z tym zrobić – odrzekł don Juan poważnym, smutnym głosem. – Jedyne, co nam pozostaje, to poddać się dyscyplinie, dzięki której w końcu nie będą mogli nas tknąć. Jak chcesz wymagać od innych, by wzięli na siebie taki trud? Wyśmieją cię i wyszydzą, a co bardziej agresywni dadzą ci taki wpierdol, że popamiętasz. I zasadniczo nie dlatego, żeby nie chcieli ci wierzyć. Głęboko w każdym człowieku tkwi atawistyczna, intuicyjna świadomość istnienia drapieżców. Mój analityczny umysł podnosił się i opadał niczym jo-jo. Puszczał mnie i wracał, puszczał i znowu wracał. Twierdzenia don Juana były po prostu niedorzeczne, niewiarygodne, a jednocześnie tak niezwykle sensowne i proste. Tłumaczyły każdą sprzeczność ludzkiego zachowania, która tylko przyszła mi na myśl. Ale jakżeż można było traktować to wszystko poważnie? Don Juan wpychał mnie pod lawinę, która mogła pochłonąć mnie na zawsze. Uderzyła we mnie kolejna fala poczucia zagrożenia. Choć nie ja byłem jego źródłem, było ono jednak ze mną związane. Don Juan coś ze mną robił, coś niejawnie dobrego i potwornie złego zarazem. Odczuwałem to jako próbę przecięcia cienkiej warstewki czegoś, czym byłem jakby oklejony. Jego oczy wpatrywały się we mnie nieruchomo. Odwrócił wzrok i zaczął mówić, nie patrząc już w moją stronę. – Jeżeli tylko kiedyś zaczną cię niebezpiecznie trapić jakieś wątpliwości – powiedział – zareaguj pragmatycznie. Wyłącz światło. Przeniknij ciemność; przekonaj się, co dostrzegasz. Wstał, żeby wyłączyć światło. Powstrzymałem go. – Nie, nie, don Juanie – odezwałem się – nie wyłączaj światła. Wszystko w porządku. Czułem w tamtej chwili bardzo niezwyczajny jak na mnie strach przed ciemnością. Na samą myśl o niej zaczynałem ciężko dyszeć. Nie miałem wątpliwości, że intuicyjnie coś sobie uświadamiam, ale nie śmiałem tego dotknąć ani w pełni sobie uzmysłowić, za żadne skarby tego świata! – Dostrzegłeś ulotne cienie na tle drzew – powiedział don Juan, siadając z powrotem na swoim krześle. – To bardzo dobrze. Chciałbym, żebyś zobaczył je w tym pokoju. Nie będziesz niczego widział. Będziesz zaledwie wychwytywał ulotne obrazy. Na to masz dość energii. Obawiałem się, że don Juan i tak wstanie i zgasi światło; tak też zrobił. Dwie sekundy później darłem się na całe gardło. Nie dość, że faktycznie kątem oka dostrzegłem owe ulotne obrazy, to jeszcze usłyszałem, jak brzęczą mi koło ucha. Don Juan skręcał się ze śmiechu, włączywszy na powrót lampę. – Ależ ten gość ma temperament! – orzekł. – Z jednej strony totalny sceptyk, a z drugiej totalny pragmatyk. Będziesz musiał sobie zaaranżować tę wewnętrzną walkę. Inaczej napuchniesz jak wielka ropucha i w końcu strzelisz. Coraz głębiej wbijał mi szpilę. – Czarownicy starożytnego Meksyku – powiedział – widzieli drapieżcę. Nazwali go latawcem, bo skacze w powietrzu. Nie jest to urzekający widok. To wielki cień, mroczny i nieprzenikniony, czarny cień, który w podskokach przemieszcza się w powietrzu. Potem ląduje płasko na ziemi. Czarowników starożytnego Meksyku niezwykle nurtowało pytanie, kiedy pojawił się on na Ziemi. Rozumowali tak, że człowiek w pewnym okresie musiał być istotą doskonałą, obdarzoną fenomenalnym wglądem, zdolnym do takich wyczynów percepcji, że dziś są one przedmiotem legend. A potem wszystko jakby zniknęło i oto mamy obecnie człowieka uśpionego.Chciałem się rozgniewać, nazwać go paranoikiem, ale gdzieś zniknęło to poczucie prawa do słusznego gniewu, które zawsze miałem. Coś we mnie wyrosło ponad poziom, na którym zawsze zadawałem sobie ulubione pytanie: “A co, jeśli wszystko to, co mówi, jest prawdą?” Wtedy, tamtej nocy, kiedy ze mną rozmawiał, w głębi mego serca czułem, że wszystko, co mówi, jest prawdą; jednocześnie jednak równie silne było przekonanie, że wszystko, co mówi, to czysty absurd. – Co ty opowiadasz, don Juanie? – zapytałem słabo. Gardło miałem ściśnięte. Z trudem oddychałem. – Opowiadam, że naszym przeciwnikiem nie jest zwykły drapieżca. Jest bardzo przemyślny i zorganizowany. Metodycznie przestrzega planu, który czyni z nas istoty bezużyteczne. Człowiek, istota magiczna, nie jest już magiczny. Jest zwykłym kawałkiem mięsa. Człowiekowi nie pozostały już żadne marzenia oprócz marzeń zwierzęcia hodowanego dla mięsa: marzeń wyświechtanych, konwencjonalnych i kretyńskich. Słowa don Juana wywoływały we mnie dziwną fizyczną reakcję, podobną do mdłości. Czułem się znów tak, jakbym miał za chwilę zwymiotować. Ale źródłem nudności były najgłębsze pokłady mojej istoty, sam szpik kości. Zacząłem konwulsyjnie drżeć. Don Juan potrząsnął mnie mocno za ramiona. Poczułem, jak szyja mi się trzęsie pod wpływem jego uścisku. Uspokoiłem się od razu. Odzyskałem nieco kontroli nad sobą. – Ten drapieżca – powiedział don Juan – który jest, rzecz jasna, istotą nieorganiczną, nie jest dla nas tak całkowicie niewidzialny jak inne istoty nieorganiczne. Myślę, że jako dzieci go widzimy; jest to dla nas jednak tak przerażający widok, że nawet nic chcemy o tym myśleć. Dzieci, rzecz jasna, czasem się upierają i chcą zwrócić na niego baczniejszą uwagę, lecz wszyscy dokoła zniechęcają je do tego. Jedyną alternatywą dla ludzkości – ciągnął – jest dyscyplina. Dyscyplina to jedyny środek zaradczy. Ale gdy mówię o dyscyplinie, nie chodzi mi o jakieś ascetyczne praktyki. Nie chodzi mi o to, żeby wstawać o piątej trzydzieści każdego ranka i polewać się zimną wodą aż do zsinienia. Poprzez dyscyplinę czarownicy rozumieją umiejętność niewzruszonego stawiania czoła przeciwnościom losu, których nie braliśmy pod uwagę w naszych oczekiwaniach. Dla nich dyscyplina jest sztuką: sztuką stawiania czoła nieskończoności bez mrugnięcia okiem i to nie dlatego, że są oni silni i twardzi, lecz dlatego, że przepełnia ich nabożna cześć.– W jaki sposób dyscyplina czarowników może być środkiem zaradczym? – zapytałem. – Czarownicy powiadają, że dyscyplina sprawia, iż lśniąca otoczka świadomości staje się dla latawca niesmaczna – odparł don Juan, bacznie wpatrując się w moją twarz, jakby szukał w niej jakichś oznak niedowierzania. – Efekt jest taki, że drapieżcy są zdezorientowani. Lśniąca otoczka świadomości, która jest niejadalna, nie mieści się, jak sądzę, w ich systemie poznawczym. Zdezorientowani, nie mają innego wyjścia, jak tylko odstąpić od swych nikczemnych zamiarów.Jeżeli drapieżcy nie będą przez jakiś czas zjadać naszej lśniącej otoczki świadomości – ciągnął – ta będzie dalej rosnąć. Upraszczając tę kwestię maksymalnie, mogę powiedzieć tak, że czarownicy, dzięki zachowywaniu dyscypliny, odpychają drapieżców wystarczająco długo, by ich lśniąca otoczka świadomości rozrosła się powyżej poziomu palców stóp. Kiedy już przekroczy ten poziom, urasta z powrotem do pierwotnych rozmiarów. Czarownicy starożytnego Meksyku mawiali, że lśniąca otoczka świadomości jest jak drzewo. Jeżeli go nie przycinać, rozrasta się do naturalnych rozmiarów i osiąga naturalną gęstość. Gdy świadomość osiąga poziomy ponad poziomem palców stóp, jej fenomenalne wyczyny stają się oczywistością.Wspaniała sztuczka dawnych czarowników – ciągnął don Juan – polegała na obciążeniu umysłu latawca dyscypliną. Stwierdzili oni, że jeśli narzucić umysłowi latawca wewnętrzną ciszę, wówczas obca instalacja się rozprasza; daje to każdemu, kto wykonuje ten manewr, absolutną pewność zewnętrznego pochodzenia umysłu. Obca instalacja powraca, tego możesz być pewien, ale już nie tak silna, i tak oto rozpoczyna się proces, w którym rozpraszanie umyslu latawca staje się zabiegiem rutynowym; proces ten trwa tak długo, aż pewnego dnia umysł latawca rozprasza się na dobre. Smutny to dzień, doprawdy! Od tego dnia będziesz musiał się opierać na własnej inwencji, która jest bliska zeru. Nie będzie już nikogo, kto by ci powiedział, co masz robić. Nie będzie już żadnego zewnętrznego umysłu, który mógłby ci dyktować kretyństwa, do których zostałeś przyzwyczajony. Mój nauczyciel, nagual Julian, zawsze przestrzegał wszystkich swoich uczniów – kontynuował don Juan – że jest to najcięższy dzień w życiu czarownika, ponieważ prawdziwy umysł – ten, który należy do nas, łączna suma wszystkiego, czego doświadczyliśmy – po trwającym całe życie poddaństwie, jest nieśmiały, niepewny i nie można na nim polegać. Osobiście powiedziałbym, że dla czarownika prawdziwa bitwa rozpoczyna się dopiero w tym momencie. Cała reszta to tylko przygotowania. Byłem naprawdę głęboko poruszony. Chciałem dowiedzieć się czegoś więcej, a z drugiej strony coś dziwnego gdzieś w głębi mnie głośno się domagało, bym się nie odzywał, podsuwając mi myśl o mrocznym finale całej sprawy i karze – czymś w rodzaju boskiego gniewu, który mnie dosięgnie za grzebanie przy czymś, co sam Bóg okrył tajemnicą. Musiałem się zdobyć na ogromny wysiłek, żeby przechylić szalę zwycięstwa na korzyść mojej ciekawości. – Co… co… co znaczy – usłyszałem własne słowa – obciążanie umysłu latawca? – Dyscyplina niesamowicie obciąża obcy umysł – odrzekł. – Tak więc, dzięki niej czarownicy przełamuj ą obcą instalację. Jego słowa mnie przygniotły. Byłem przekonany, że albo don Juan kwalifikuje się do zakładu zamkniętego, albo mówi mi coś tak potwornie niesamowitego, że to we mnie wszystko zamiera. Zauważyłem jednak, jak szybko wykrzesałem z siebie dość energii, by sprzeciwić się wszystkiemu, co powiedział. Po chwili paniki zacząłem się śmiać, zupełnie jakby don Juan opowiedział jakiś dowcip. Usłyszałem nawet, jak mówię: – Don Juanie, don Juanie, jesteś niepoprawny! Rozumiał chyba wszystko, co się we mnie działo. Kiwał głową na boki i wznosił oczy w górę w geście udawanej rozpaczy.– Jestem tak niepoprawny – powiedział – że zaraz zafunduję umysłowi latawca, który w sobie nosisz, jeszcze jeden wstrząs. Wyjawię ci jeden z najbardziej niesamowitych sekretów magii. Opiszę ci odkrycie, którego weryfikacja i uporządkowanie zajęła czarownikom tysiące lat. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się złowrogo. – Umysł latawca rozprasza się na zawsze – powiedział – kiedy czarownikowi uda się pochwycić wibrującą siłę, która utrzymuje w jednej całości skupisko naszych pól energii. Jeżeli utrzymają w tym uchwycie dostatecznie długo, umysł latawca zostaje pokonany i się rozprasza. I to właśnie zaraz zrobisz: uchwycisz się energii, która utrzymuje nas w jednej całości.Zareagowałem na to w tak niewytłumaczalny sposób, że aż trudno to sobie wyobrazić. Coś we mnie zadrżało, zupełnie jakby pod wpływem silnego wstrząsu. Ogarnął mnie niezrozumiały strach, który natychmiast skojarzyłem z moim religijnym wychowaniem. Don Juan zmierzył mnie spojrzeniem od stóp do głów. – Boisz się gniewu boskiego, co? – odezwał się. – Bądź spokojny, to nie twój strach. To strach latawca, bo on wie, że zrobisz dokładnie to, co ci każę. Jego słowa wcale mnie nie uspokoiły. Poczułem się jeszcze gorzej. Ogarnęły mnie mimowolne, konwulsyjne drgawki i nie było żadnego sposobu, by je opanować. – Nie martw się – powiedział spokojnie don Juan. – Wiem z doświadczenia, że te ataki bardzo szybko tracą na sile. Umysłu latawca nie stać nawet na odrobinę koncentracji. Po chwili wszystko ustało, tak jak przepowiedział don Juan. Słowo “oszołomiony” w odniesieniu do mojego stanu w tamtym momencie byłoby eufemizmem. Po raz pierwszy w życiu, z don Juanem czy bez, naprawdę nie miałem pojęcia, co się ze mną dzieje. Chciałem wstać z krzesła i przejść się, ale paraliżował mnie śmiertelny strach. Byłem wypełniony racjonalnymi sądami, a jednocześnie przepełniał mnie infantylny strach. Zacząłem głęboko oddychać, a całe moje ciało pokrył zimny pot. W jakiś sposób moje oczy otwarły się na  potworny widok: gdziekolwiek się obróciłem, skakały czarne, ulotne cienie. Przymknąłem powieki i oparłem głowę na oparciu krzesła. – Nie wiem, dokąd teraz pójść, don Juanie – odezwałem się. – Dzisiaj naprawdę ci się udało zupełnie
poplątać moje ścieżki. – Rozdziera cię wewnętrzna walka – powiedział don Juan. – Głęboko w środku wiesz, że nie jesteś w stanie odrzucić przyzwolenia na to, by nieodłączna część ciebie, twoja lśniąca otoczka świadomości, stała się w niepojęty sposób źródłem pożywienia dla istot o niepojętej dla nas naturze. A inna część ciebie będzie się temu przeciwstawiać całą swoją mocą. Przewrót czarowników – ciągnął – polega na tym, że odmówili oni honorowania umów, w których nie byli stroną. Nikt mnie nigdy nie pytał o to, czy nie zgodziłbym się zostać pożarty przez istoty o odmiennym rodzaju świadomości. Moi rodzice po prostu wprowadzili mnie na ten świat po to tylko, bym został czyimś pożywieniem, tak samo jak i oni – koniec, kropka. Don Juan wstał z krzesła i rozprostował ręce i nogi. – Siedzieliśmy kilka godzin. Czas wejść do domu. Ja coś zjem. Chcesz zjeść ze mną? Odmówiłem. Miałem rozstrojony żołądek. – Myślę, że najlepiej zrobisz, jak się położysz spać – powiedział. – Ta nawałnica nieźle cię sponiewierała. Nie potrzebowałem dodatkowej zachęty. Zwaliłem się na swoje łóżko i zasnąłem jak zabity. Po powrocie do domu, z biegiem czasu, idea latawców stała się jedną z największych obsesji mojego życia. Doszedłem do takiego punktu, że czułem, iż don Juan miał w tej materii absolutną rację. Bez względu na to, jak bardzo się starałem, nie udawało mi się podważyć jego logiki. Im więcej o tym myślałem, im więcej rozmawiałem z samym sobą i innymi ludźmi, im więcej samego siebie i innych obserwowałem, tym silniejsze było moje przekonanie, że coś czyni z nas istoty niezdolne do jakiegokolwiek działania, jakiejkolwiek relacji i jakiejkolwiek myśli, która nie ogniskowałaby się na ,ja”. Moje troski, podobnie jak troski każdego, kogo znałem lub z kim rozmawiałem, koncentrowały się właśnie na tym. Ponieważ nie umiałem znaleźć wytłumaczenia tak uniwersalnej homogeniczności, byłem przekonany, że tok rozumowania don Juana jest najbardziej odpowiednim sposobem objaśnienia tego fenomenu. Poświęciłem się głębszej analizie literatury dotyczącej mitów i legend. Uświadomiłem sobie wówczas coś, czego nigdy wcześniej nie odczuwałem: każda z przeczytanych przeze mnie książek była interpretacją mitów i legend. Przez każdą z nich przemawiał ten sam, homogeniczny umysł. Style były odmienne, lecz ukryty pod warstwą słów zamiar jednakowy: pomimo tego, że temat pracy dotyczył czegoś tak abstrakcyjnego jak mity i legendy, autorowi zawsze udało się zawrzeć w niej jakieś opinie o sobie. Celem każdej z tych książek nie było omówienie rzeczonego tematu; była nim autoreklama. Nigdy wcześniej sobie tego nie uświadamiałem. Przypisywałem moją reakcję wpływowi don Juana. Pytanie, które sobie stawiałem, brzmiało tak: czy to on wpływa na mnie tak, że coś takiego dostrzegam, czy też rzeczywiście istnieje jakiś obcy umysł, który dyktuje wszelkie nasze poczynania? Siłą rzeczy odruchowo znów popadłem w negację, i niczym wariat zacząłem po kolei przechodzić od negacji do akceptacji i tak w kółko. Coś we mnie wiedziało, że bez względu na to, do czego pije don Juan, jest to fakt energetyczny; jednak inny wewnętrzny głos mówił, że to wszystko brednie. Wynikiem tych wewnętrznych zmagań były bardzo złe przeczucia, wrażenie, że zawisło nade mną wielkie niebezpieczeństwo. Przeprowadziłem szeroko zakrojone badania, poszukując śladów koncepcji latawców w innych kulturach, ale nigdzie nie udało mi się znaleźć żadnej wzmianki na ten temat. Wyglądało na to, że don Juan jest jedynym źródłem informacji w tej materii. Kiedy zobaczyłem się z nim następnym razem, natychmiast przeszedłem do tematu. – Robiłem, co mogłem, by podejść do tego zagadnienia racjonalnie – powiedziałem – ale nie mogę. Są takie chwile, kiedy absolutnie się z tobą zgadzam w kwestii drapieżców. – Skup swoją uwagę na ulotnych cieniach, które obecnie widzisz – odrzekł don Juan z uśmiechem. Powiedziałem mu, że owe ulotne cienie staną się końcem mojego racjonalnego życia. Widziałem je wszędzie. Od czasu gdy wyszedłem wówczas z jego domu, nie byłem w stanie zasnąć po ciemku. Spanie przy włączonym świetle w ogóle mi nie przeszkadzało. Jednak z chwilą gdy je gasiłem, wszystko dokoła mnie zaczynało skakać. Nigdy nie dostrzegałem kompletnych postaci ani kształtów. Widziałem jedynie ulotne, czarne cienie. – Umysł latawca jeszcze cię nie puścił – rzekł don Juan. – Został ciężko ranny. Robi wszystko, by zreorganizować swoją relację z tobą. Ale coś w tobie zostało na zawsze przerwane. Latawiec o tym wie. Prawdziwe niebezpieczeństwo leży w tym, że umysł latawca może zwyciężyć, doprowadzając cię do wyczerpania i zmuszając do zarzucenia dalszej walki, jeśli dobrze rozegra kartę sprzeczności pomiędzy tym, co on ci mówi, i tym, co ja ci mówię. Bo widzisz, umysł latawca nie ma konkurencji – ciągnął dalej don Juan. – Kiedy coś orzeka, zgadza się z własnym zdaniem i każe ci wierzyć, że zrobiłeś coś wartościowego. Umysł latawca powie ci, że to, co ci mówi Juan Matus, to wierutne bzdury, po czym ten sam umysł zgodzi się ze swym własnym stwierdzeniem. A ty powiesz: “Tak, oczywiście, że to bzdury”. W taki właśnie sposób zostajemy pokonani. Latawce są niezbędnym elementem wszechświata – ciągnął – i należy je traktować tak, jak na to zasługują – jako istoty potworne i budzące grozę. Dzięki nim wszechświat wystawia nas na próbę. Jesteśmy energetycznymi sondami, stworzonymi przez wszechświat – mówił dalej, jak gdyby nie zdawał sobie sprawy z mojej obecności – a ponieważ posiadamy energię obdarzoną świadomością, jesteśmy środkiem, dzięki któremu wszechświat staje się świadom samego siebie. Latawce to nieprzebłagani rywale. Tylko tak można ich postrzegać. Jeśli nam się uda, wszechświat pozwoli nam trwać dalej.

*   *   *

Zaczerpnięty z ” The Malibu Mystic ” z powieści Roberta M. Stanleya

W 1985 roku, jak zwykle, lato oficjalnie zakończyło się 21 września, w równonoc, był to po prostu kolejny pocztówkowo-idealny dzień w Malibu. Bert wciąż pracował, chociaż było już bardzo cicho na plaży. Wszystkie dzieci miały iść z powrotem do szkoły a sezonowa praca Berta była niemal na ukończeniu. W pewnym sensie,  w te ostatnie kilka tygodni pracy czułem się bardziej jak na płatnym urlopie.

Podczas przebywania na publicznej promenadzie, Bert mógł obserwować całą prywatną plażę. Miał stary zwietrzały, okrągły stół z czerwonego drewna i składane krzesła. Jego deska surfingowa była oparta o ścianę z cegły, która wytyczała publiczną promenadę, a jego ATV zaparkowane w pobliżu. Jak zwykle, jeden z miejscowych psów, mokry i ubrudzony piaskiem golden retriever, stał niecierpliwie czekając, aż ktoś wrzuci piłkę tenisową do wody.

Przyjaciółka Berta Mandy i Ewa, przyszły na plażę w odwiedziny. Ponieważ był wolny, zaprosił dziewczyny popływać. Spryskany, krzyczał i śmiał się łapiąc kilka fal. Po kompieli, zabrał deskę surfingową do magazynu w pobliskiej przybudówce na plaży. Poszedł na drugą stronę domu i wziął gorący, zewnętrzny prysznic, który był prawdziwym luksusem.

Kiedy szedł na tyły domu zauważył na plaży młodego chłopaka, który wyglądał na osiem lub dziewięć lat, kopał w piasku.

„Ciężka” zabawa „? Zapytał Bert.

„Tak”, odpowiedział bez uśmiechu spoglądając w górę.

Bertowi, wydawało się dziwne, że chłopak nie był zadowolony, nie będąc w szkole i na plaży w tak piękny dzień. Ciekawe, zauważył dużą, głęboką bliznę na czole chłopca i zastanawiał się, jak ona powstała, ale zdecydował się nie pytać. Może dzieciak wracał ze szkoły do domu, ponieważ poczuł się źle. Bert stwierdził, że uderzenie w głowę musiało być wystarczająco mocne, aby spowodować taki rodzaj blizny, wynikiem którego mógł z kolei być silny ból głowy.

Zdając sobie sprawę, że nic na to nie może poradzić, wzruszył ramionami i przesunął się zpowrotem na krzesło plażowe, szybko zaczął wcierać jakiś płyn do opalania usadawiając się wygodnie. Po kilku minutach, intensywnego opalania na słońcu, promienie przeniknęły jego miedziane ciało do kości, poczuł się bardzo zrelaksowany i zadowolony z życia. To był jeden z nielicznych momentów, które chciałby zachować w wieczności.

Nagle usłyszał, wstrząsający hałas, duże kawałki tłuczonego szkła przeszyły spokojne poranne powietrze, Bert odruchowo odwrócił głowę w tym kierunku i zerwał się z krzesła. Był zaskoczony, z jakiegoś powodu, czas zdawał się spowalniać a jego wizja skupiała się w kierunku dźwięku. Bolesny dźwięk pochodził z domu, w którym parę minut wcześniej brał prysznic. W surrealistycznym momęcie, Bert zobaczył chłopca za szkłem. Jego głowa gwałtownie odbiła się do tyłu rozbijając i niszcząc duże, przesuwne szklane drzwi znajdujące się w drugim domu na plaży.

Wtedy właśnie zdał sobie sprawę, że tego chłopca poznał zaledwie kilka minut temu. Patrzył z przerażeniem, jak chłopiec odruchowo chwycił obiema rękami zakrwawioną twarz. W następnej chwili, wysoki, dorosły mężczyzna pojawił się z za cienia chłopca i złapał go w ramiona. Wtedy czas jakby nagle przyspieszył, ogromne ilości adrenaliny przeniknęły ciało Berta. Podbiegł do domku na plaży z nadludzką prędkością i szybko otworzył drzwi bez pukania. Chociaż właściciele domu znali go dobrze, Bert zdał sobie sprawę, że osoby korzystające z domu są tylko gośćmi.

Kiedy biegł po schodach, nie słyszał krzyku lub płaczu chłopca, co go jeszcze bardziej martwiło. „Zabezpieczenia” krzyknął, kiedy znalazł się na szczycie schodów. Potem poszedł szybko do salonu, gdzie stała zszokowana babcia chłopca. Koloryt jej wysuszonej twarzy patrzył w przestrzeń jak posąg.

„Czy ktoś … dzwonił na 911?” Spytał Bert, starając się złapać oddech.

„Mój mąż zabrał Tommy’ego do sypialni, aby zatrzymał krwawienie.”

„Czy wezwać karetkę?” Bert zapytał śmiertelnie poważnym tonem, nadal próbując złapać oddech. Babcia bez słowa skinęła głową, Bert obrócił się szybko skanując pokoj, znalazł telefon i wezwała pomoc. Po odłożeniu słuchawki, przyglądał się tej scenie.

„Pogotowie jest w drodze i powinno tu być bardzo szybko. Czy masz coś do usunięcia tego szkła?”

„Chyba tak”, odpowiedziała jeszcze w szoku. Bert przeszukał dom i wkrótce znalazł to, czego potrzebował. Ostrożnie sprzątał krew i ostre jak brzytwa odłamki rozbitego szkła, coś niewidzialnego jak zimny wiatr dotkneło go, aż mu stanęły włosy na plecach i szyi.

Cokolwiek to było, zajeło mu sto dziesięć procent uwagi. W tym momencie miał nielogiczne, przerażające uczucie, że jakiś paranormalny pasożyt był w domu, i że aktualnie karmiony jest negatywną energią generowaną poprzez fizyczny ból, pełne strachu emocje tego traumatycznego wydarzenia. Bert nie chciał przeszkadzać babci, ale jego ciekawość i instynkt przeżycia był  na pełnym gazie.

Jak to się stało?” Zapytał, starając się zachować spokój. „Cieszę się, że drzwi przesuwne zostały zamknięte bo … mogło skończyć się znacznie gorzej.” „Przepraszam”?

„Naprawdę nie potrafię tego wyjaśnić. Po prostu siedział na podłodze przede mną. Następną rzeczą, którąwiedziałam … biegł z pełną szybkością pokojem w kierunku balkonu. Jeśli przesuwne drzwi byłyby otwarte .. . przeskoczyłby barierkę i się zabił.”

„Wiem, że to naprawdę nie moja sprawa, ale wcześniej widziałem twojego wnuka jak gra w przedniej części domu i, że ma dużą bliznę na czole.”

Patrząc zakłopotanym wzrokiem powiedziała: „Tak, masz rację, tak było.”

„Czy mogę zapytać, jak do tego doszło?”

„Było to około roku temu. W głębi pickupa swego ojca bawił się z kotem. Kot wyskoczył z łóżka do samochodu a Tommy wyskoczył za nim i uderzył twarzą o zaczep przyczepy. Chyba nie powinnam ci tego mówić, ale z jakiegoś dziwnego powodu, Tommy myśli, że może latać „.

Nagle w głowie Berta odezwał się dzwonek alarmowy widząc oczyma wyobraźni jak chłopiec wyskakuje z ciężarówki. Było jasne, że coś jest nie tak z tą sytuacją, ale instynktownie wiedział też, że to nie jest właściwy czas i miejsce do poradzenia sobie z tym problemem: potrzebuje więcej informacji … i planu.

Później, ratownicy usadowili chłopca w karetce i odjechali na sygnale, Bert wracał powoli do siebie czując ból w dołku, jakby ktoś wyssał jego siły życiowe; jedząc w jego duszy. To było niepodobne do niczego, co do tej pory kiedykolwiek miał okazję doświadczyć.

Był głęboko zaniepokojeni stanem, którego nigdy wcześniej nie doświadczył, starał się zachować spokój w środku swojego mentalnego chaosu, którego był uczestnikiem. To była technika przetrwania, której nauczył się podczas swoich treningów jako młody ratownik. Wiedział, że jeżeli dostaniesz się w wir wodny nie należy panikować bo to tylko pogorszy sprawę. Musisz oszczędzać swoją energię aż dopłyniesz na spokojniejsze wody,a następnie popłynąć do brzegu. Bert nie mógł oprzeć się wrażeniu, że tam w tym domu było coś nadprzyrodzonego , co go dotknęło i było na niego złe.

Proszę przekazać tę ważną informację rodzinom i przyjaciołom.

Z poważaniem,

Robert M. Stanley

 

źródło: treborok.wordpress.com